Babskie czytadełka...

napisał/a: ayra30 2009-01-15 22:26
No tak. Temat pojawić się musi
Literatura kobieca. Dla kobiet. Pisana przez kobiety. I nie mam tu na myśli ambitnej prozy w stylu Virginii Woolf, ale książki, których jedynym celem jest poprawienie nam humoru i oderwanie od zwykłej prozy życia.
Grochola, Szwaja, Kalicińska (itp., itd.) do niedawna omijane były przeze mnie szerokim łukiem (to jest, nie autorki, a ich książki ). Bo przecież szkoda czasu na takie głupoty, skoro klasyka czeka. Zresztą, tej trójki przeczytałam jak na razie jedynie ostatnią część "dziewic", które oczywiście doczekały się mojego komentarza (na we-dwoje już "Zatoka Trujących Jabłuszek" się przewinęła - przyznaję, ta literatura jest mi wciąż bardzo obca...
No dobra. Ale jak to z tymi czytadełkami (mniej lub bardziej ambitnymi, za to czytanymi!) jest?
Czytać czytamy... ale przyznajemy się do tego?
Niedawno, na widok leżącej u mnie na półce książki Jodi Picoult, koleżanka prychnęła pogardliwie, pytając, czemu takie "dziadostwa" czytam? (nota bene książka wyjątkowo w temacie, ale główna bohaterka "Jak z obrazka" wstydzi się tego, że czyta tandetne romansidła - za każdym razem chowa książki przed światem
No dobra, żeby nie było za długo. Jeszcze cytat, który mi się spodobał. Eileen Chang, "Miłość jak pole bitwy": (o literaturze popularnej) "Mówi się, że jest zbyt powierzchowna, zarzuca jej się brak głębi, lecz płaskorzeźba to także dzieło sztuki, nieprawdaż?"
Tym samym, wątek uważam za otwarty.
Babska literatura na poprawę humoru. Co czytać, czego unikać? A może od razu dać sobie z nią spokó?
a.
napisał/a: mania z miasta 2009-01-15 22:39
Złe zło jest w tej literaturze.

Tak poważnie: mnie męczy. Próbowałam kiedyś liznąć Grocholę, skończyło się na opluciu jej z niesmakiem. Czytałam wywiady Beresia z Gretkowską - już sam tok wypowiedzi tej pani wywołał u mnie odruch "nietknięcia" jej wypocin. Próbowałam poszerzyć bieguny literackie o Olgę Tokarczuk - wieje nudą. I zaliczam je wszystkie do tego samego nurtu: do babskiej, rozciągniętej na tysiącach stron bzdurnej mamałygi. Wolę literaturę męską, konkretną, nie rozdzielającą na czworo tego, co powinno zostać w całości ujęte. Literatura babska, szczególnie polska, dla mnie po prostu nie ma prawa bytu, drażni, przyprawia o mdłości i wciąż nie mogę się nadziwić, jak zaśmieca rynek wydawniczy, który i bez niej jest nieźle "zabałaganiony".
napisał/a: ayra30 2009-01-15 23:13
Nie spodziewałam się twórczość Olgi Tokarczuk ujrzeć w tak "babskim" temacie Jednak widzę różnicę między "Domem dziennym, domem nocnym" czy powieścią "Bieguni" a niedawno czytaną przeze mnie Szwają.
Inny rodzaj literatury - zdecydowanie dwie różne "półki".
Choć nie skreślam żadnej. Jest miejsce i dla jednej, i dla drugiej...
Współczesna proza męska? Zbyt częste zagłębianie się w problemy egzystencjalne panów po czterdziestce też potrafi zmęczyć. Przynajmniej mnie
a.
napisał/a: jente8 2009-01-15 23:17
ayra napisal(a):Nie spodziewałam się twórczość Olgi Tokarczuk ujrzeć w tak "babskim" temacie Jednak widzę różnicę między "Domem dziennym, domem nocnym" czy powieścią "Bieguni" a niedawno czytaną przeze mnie Szwają.

A ja widzę różnicę między Grocholą a Jodi Picoult Więc generalnie babska literatura babskiej nierówna
napisał/a: mania z miasta 2009-01-15 23:34
Fakt, tak, jak mówi Ula - babska babskiej nierówna. Mnie uprzedza już samo imię kobiety na okładce. Może to przez studia polonistyczne, może obracanie się w męskim towarzystwie mi szkodzi, nikt nie jest całkowicie nieuprzedzony do niczego w życiu.

Męska proza - fakt, Pilch, Świetlicki (choć on poetycko tę prozę ubarwia), Jastrun też w sumie. Ale chodzi mi chyba bardziej o formę, wykonanie, nie o temat. Konkret, brak rozwlekłości, słowa znaczą to, co znaczą. Choć nie u wszystkich - tak jak u Pilcha, którego nie cierpię: u niego ani forma, ani temat nie jest pociągający.

No, ale miało być o babach, więc ja po babsku milknę, jeśli chodzi o mężczyzn.
napisał/a: ayra30 2009-01-15 23:36
Jodi Picoult to zdecydowanie nie literatura rozrywkowa - ale i książki Picoult nie mają etykietki "babska proza"
No, na poprawę humoru nie polecam. Choć "W imię miłości" przeczytać warto,
a.

[ Dodano: 2009-01-15, 23:38 ]
ps. Pilch i mi coś nie odpowiada... ale dam mu jeszcze szansę

[ Dodano: 2009-01-15, 23:55 ]
ps.2 nie no... może inaczej będzie lepiej - Jodie Picoult to też babska proza, tylko z gatunku problematycznych współczesnych powieści
a mi chodzi o typowo rozrywkową literaturę - taką, po której nie ma się kaca moralnego ani żadnych myśli w głowie
za to humor się poprawia... albo i nie
a.
napisał/a: jente8 2009-01-16 00:02
Mnie Pilch tak średnio... ale to nie o tym miało być ;)

mania napisal(a):Mnie uprzedza już samo imię kobiety na okładce.

Mnie swego czasu wręcz przeciwnie, przyciągało... ale już mi przeszło ;) Teraz już zupełnie nie zwracam uwagi na płeć autora, bo wśród jednych i drugich zdarzają się znakomici i beznadziejni...
W każdym razie na pewno minął mi pociąg do tej "babskiej" literatury, swego czasu czytałam książki Grocholi, podobały mi się - ot, lekka, łatwa i przyjemna lektura :) Taka na "tu i teraz", żeby się oderwać od smutków życia codziennego, ale nieskłaniająca do głębszych przemyśleń. Powiedziałabym "literatura rozrywkowa". Była, jest i będzie potrzebna, więc czemu się jej wstydzić? :) Wstydziłabym się najwyżej romansideł w stylu Amandy Quick albo serii Harlequin, bo brak w nich czegokolwiek ciekawego, wyróżniającego, choćby tego pierwiastka humoru, jaki można znaleźć u Szwaji (Szwai?) czy Grocholi, a który jest chyba największą zaletą ich książek.
napisał/a: ayra30 2009-01-16 00:22
Klasycznych romasideł nie czytam wcale. Jakoś nie przemawiają do mnie "harlequiny" - choć mając naście lat, kilka przeczytałam. Szybko się jednak znudziło
Długo jednak odrzucałam właśnie tą lekką, przyjemną polską literaturę.
Nie była mi potrzebna. A teraz czasem mam ochotę przeczytać coś dla poprawy humoru.
Tylko że jak idę do księgarni i mam coś kupić - na luźną, przyjemną literaturę zawsze mi szkoda pieniędzy... Lubię "serię z miotłą" WABu. Ale już Grocholi bym nie kupiła. Jakaś taka chyba wciąż uprzedzona jestem
a.
napisał/a: mania z miasta 2009-01-16 12:20
Szwai, Szwai.

Wiek XX w krótkich hasłach Małgorzaty Szpakowskiej, właśnie wydawnictwa WAB. A wciskam to tutaj, bo świetne recenzje zebrała ta książka i - co ciekawe - ma zabarwienie mocno feministyczne, jeśli chodzi o tematykę haseł. Wypożyczę (hm, kupię?), podzielę się wrażeniami z tej "babskiej" lektury.

Jak byłam nastką, czytałam Anię z Zielonego Wzgórza i całą serię Ań. To była moja dobra, kobieca literatura.
napisał/a: ayra30 2009-01-16 15:29
"Wieku XX..." nie czytałam - recenzji żadnych też nie teraz biorę się za "Balzaca" - coś chodzi za mną "Kobieta trzydziestolenia" , wiec będę szukać po księgarniach Wcześniej zaś myślę przeczytać biografię, skoro niedawno wyszła
Ale to takie wciąż kobieco-niekobiece. Hmmm... jak tak sobie myślę, to jednak stwierdzam, że męską literaturę cenię bardziej. Zdecydowanie bardziej
Babską? Podczytuję sobie Chociaż Ani z Zielonego Wzgórza już dawno nie czytałam - teraz wolę Mikołajka
Ostatnio dla rozrywki kupiłam "Talki w wielkim mieście" - znów półkobiece to, ale Monika Piątkowska pisze razem z mężem Za to uśmiechnąć się można... i coś takiego znów bym sobie poczytała.
Tylko co???? Ma być wesoło i radośnie, ale nie infantylnie
a.

[ Dodano: 2009-01-16, 15:32 ]
ps. postaram się zapamiętać, że ma być "Szwai" - wciąż myślę, czy z "j" się odmienia, czy bez

[ Dodano: 2009-01-16, 15:34 ]
ps.2 po czym poznać, czy kobieta czyta prozę babską czy męską? chyba... po ilości uśmiechniętych gębusiek
no tak, ja się przyznaję - ostatnio najwięcej czytam literatury dziecięcej
to tak mnie naszło, jak rzuciłam okiem na nasze wpisy
napisał/a: bartosz22 2009-01-17 20:30
Ten tytuł jakiś taki szowinistyczny, to faceci nie moga już czytac i dyskutowac na temat takiej literatury ???
napisał/a: ayra30 2009-01-17 21:14
Ups... oczywiście, że mężczyźni czytać mogą. I wypowiadać się na temat babskich czytadełek też. Tylko niech się w końcu znajdzie jakiś śmiałek, który się przyzna, że ma coś do powiedzenia na temat
a.
ps. Tak przy okazji... nie mogę się powstrzymać, by czegoś nie skomentować - zerkając na książki w empiku, rzuciła mi się jedna rzecz w oczy. A mianowicie, seria audiobooków zatytułowanych "Najlepsza literatura światowa". I kogo umieścili? Właśnie... panią Szwaję
Wiem, że reklama robi swoje, ale kto taki ambitny tytuł dał serii?
Literatura światowa kojarzy mi się, na szczęście, z WIELKIMI nazwiskami... ale czy tylko mi????