Życie rodzinne i jej finanse...

napisał/a: ~gość 2011-08-05 14:15
Cześć.

Jeśli jest taki temat to przeprasza, jeśli nie to prosze o wypowiedź.
Jak sobie radzicie z finansami w waszym życiu rodzinnym albo małżeńskim?

Ja jestem przykładem związku małżeńskiego pt. "i żyli długo i szczęśliwie przez 30 lat aż spłacili kredyt" :( no ale lepiej spłacać kredyt niż płacić wynajm...?!
Czy problemy finansowe albo życie na styk niszczy wasze życie rodzinne, itp?
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-05 19:43
Spokojna napisal(a):no ale lepiej spłacać kredyt niż płacić wynajm...?!
niby tak...

zdaniem D samo małzenstwo nie ma tak wiążącej mocy jak kredyt :P

znam parkę, która tez pokusiła się o kredyt i niestety teraz ledwo wiązą koniec z koncem, on pracuje, ona nie, poza tym ona jest w koncówce ciązy.. mają b.ciezko.. a na ratę miesiąc w miesiąc idzie większa częsc jego zarobków :(
napisał/a: Misiaq 2011-08-05 20:02
Spokojna napisal(a): no ale lepiej spłacać kredyt niż płacić wynajm...?!
Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa - lepiej spłacać kredyt Ale trzeba być przy tym bardzo ostrożnym, wszystko sobie przeliczyć i przekalkulować, no i przede wszystkim uwzględnić, ze kredyt bierze się na minimum 30 lat
W życiu są rózne przypadki i jeżeli kredyt hipoteczny ma oznaczać cos takiego:
ice_queen napisal(a):znam parkę, która tez pokusiła się o kredyt i niestety teraz ledwo wiązą koniec z koncem, on pracuje, ona nie, poza tym ona jest w koncówce ciązy.. mają b.ciezko.. a na ratę miesiąc w miesiąc idzie większa częsc jego zarobków
to może lepiej wynajmować.
Oczywiście nie wszystko w życiu da się przewiedzieć, szczególnie, że kredyt to kilkadziesiąt lat do przodu, ale trzeba obliczyć, przekalkulować i się nie śpieszyć z decyzją.

Spokojna napisal(a):Jak sobie radzicie z finansami w waszym życiu rodzinnym albo małżeńskim?
Tego pytania trochę nie rozumiem
napisał/a: basia1125 2011-08-05 22:04
My mamy kredyt hipoteczny na sporo lat.
Ja wlasnie mysle, ze lepiej splacac kredyt niz placic za wynajem.
Jak damy rade to za te 30 lat bede miala dom a jak nie, to bede w tym samym punkcie co wynajmujac cale zycie, czyli niczego nie ryzykuje.
Gdybysmy wynajmowali pewnie byloby o kilka stówek wiecej w budzecie miesiecznym ale nie ma tragedi.
W razie "W" nawet dom obciazony kredytem mozna sprzedac.
Wiem, ze gdyby nie kredyt wynajmowalibysmy do konca zycia, bo niby jak mielibysmy zaoszczedzic az tyle kasy na dom/mieszkanie?
napisał/a: Misiaq 2011-08-06 09:37
basia1125 napisal(a):Gdybysmy wynajmowali pewnie byloby o kilka stówek wiecej w budzecie miesiecznym
To też w sumie zależy gdzie i jakie mieszkanie się wynajmuje, bo czasem cena za wynajem i rata kredytu są porównywalne
napisał/a: ~gość 2011-08-07 19:38
Jestem z Trójmiasta i to właśnie tu kupiliśmy mieszkanie i pomiędzy wynajmem a kupnem według mnie są małe różnice... Pracujemy w centrum jednego i drugiego miasta więc mieszkanie musi być w dość dobrze skomunikowanej części miasta, często ten fakt ma odzwierciedlenie w cenach za wynajem...
Zakup mieszkania wiąże się z jednym dużym problemem jakim jest spełnienie warunków do otrzymania kredytu, zdolność kredytowa itp. Po załatwieniu formalności i wprowadzeniu się człowiek może sobie urządzić mieszkanie jak chce... Rata jest praktycznie taka sama jak przy wynajmie. Natomiast w wynajmowanym mieszkaniu często musimy akceptować to co tam zastaniemy (np. kolory lub meble) tylko czasem zdarza się możliwość wynajęcia mieszkania i wyszykowania go jak się chce ale wiąże się to z poniesieniem przez nas nakładów (w kupionym inwestujemy w swoje w wynajętym w czyjeś...) Każdy indywidualnie może się dogadać z właścicielem i to albo jego szczęście albo utrapienie. Wynajmowanie mieszkania czasem wygląda jak życie cyganów na walizkach i z kąta w kąt bo np właściciela córka wraca z zagranicy więc on wypowiada umowę itp. Nie czepiajmy się tu szczegółów bo nie to było tematem postu.

Młodzi w dzisiejszych czasach mają bardzo trudno i albo są skazani na wynajmowanie mieszkania do końca życia ze sporadycznymi przeprowadzkami albo braniem i spłacaniem kredytu również całe życie a czasem nawet mieszakiem z rodzicami lub teściami... Teście np dostali mieszkanie bo teść jest wojskowym, po latach wykupił je za grosze. Mama byłego wykupiła mieszkanie za 4,75zł bo też miała możliwość zamieszkania w mieszkaniu spółdzielczym... Z pracą nie jest za wesoło więc jak ma się pracę to raczej lepiej nie kręcić nosem a po prostu się jej trzymać i tu znowu nie chcę się rozwodzić na ten temat...

Chodziło mi o to czy wasze finanse mają wpływ na wasze życie we dwoje jako para lub małżeństwo lub już jako rodzina? Czy jednak czasem finanse wpływają na wasze związki i doprowadzają je do rozpadu albo nieprzyjemności? Nie chce obrażać niektórych kobiet ale zdarzają się takie co lubią siedzieć w domu i facet haruje, są takie które siedzą z dziećmi bo opłaty za przedszkola i opiekunki pożarły by ich dochód i obce kobiety wychowywały by ich dzieci itp. Sa takie które nie muszą pracować bo ich faceci, mężowie czy rodzice zapewnili im taki byt. Ale kiedy kobieta ma 25 lat i z przyczyn życiowych dopiero teraz ma możliwość rozpoczęcia studiów i jest na początku swojej kariery - zarabia mało. Mąż ma działalność gospodarczą i na nią jest zatrudniony, co miesiąc dostaje niby dużą kwotę ale po zapłaceniu tych opłat działalnościowych znika czasem nawet więcej niż dochód kobietki a jakoś i gdzieś trzeba żyć... Nie mówię o co tygodniowym szaleństwie na imprezach, kinach, nie mówię o jedzeniu krewetek itp bo dopóki finanse się nie poprawią to wiadomo trzeba zacisnąć pasa... Ale jak wy sobie radzicie? Czy jak zaplanujecie tyle i tyle na opłaty i tyle i tyle na jedzenie to czy się tego trzymacie i dajecie rade? Wiadomo jak jest kasa to nie ma problemów ale jak jest troszkę mało tej kasy to wtedy mogą być spięcia... Kto u was gospodarzy i zarządza kasą? Bardziej kobiety czy bardziej mężczyźni? Może podpowiedzcie młodej mężatce co i jak ;) jakieś tam swoje metody mam ale może wasze metody są bardziej skuteczne ;)
napisał/a: ~gość 2011-08-08 10:21
Spokojna napisał/a:
Nie chce obrażać niektórych kobiet ale zdarzają się takie co lubią siedzieć w domu i facet haruje, są takie które siedzą z dziećmi bo opłaty za przedszkola i opiekunki pożarły by ich dochód i obce kobiety wychowywały by ich dzieci itp.

a tego to akurat nie rozumiem, bo nawet jeśli tak by miało być w moim przypadku, to do pracy bym poszła. Praca to nie tylko zarabianie $, ważny jest rozwój, kontakt z innymi ludźmi, a dziecko też potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi itp. Takim myśleniem to można przesiedzieć w domu aż dziecko skończy szkołę

Tak, dlatego ja pracuje i lubię pracować i ludzi z jakimi pracuje a dla poprawy finansów chcę iść na studia, dobre drogowe bo to wiąże się z moim dotychczasowym wykształceniem i pracą. Nawet się cieszę że tu pierw popracowałam, teraz wiem co chce robić i utwierdzam się w przekonani co do wyboru studiów (w przeciwieństwie do znajomych którzy idą i albo zmieniają kierunek albo pracuje w innym zawodzie). Więc nie potrafiła bym usiedzieć w domku, nawet jeśli by nie był na kredyt itp.
Co do drugiej części wypowiedzi to koleżanka z pracy ma już 2 dzieci i jedno i drugie zapisywała do żłobka publicznego dłuuuugo wcześniej, pod koniec ciąży bo jest dobry i tani - płaci ok 350zł a prywatny kosztuje 2x tyle i za 2 dzieci to już pozycja...

Mam nadzieje, że damy rade i że będzie wszystko szło zgodnie z planem.
Ja jak dostaje wypłate to odrazu robie bierzące opłaty (telefony, internet, kablówka i ubezpieczenie na życie - przy kredycie obowiązkowo musi być tak aby w razie tragedi ani on ani ja nie zostali bez niczego...) część zostawiam na jedzenie i kolejną część przelewam na drugie konto na opłaty. Hmmm a jeśli mieszkacie we dwoje, troje to ile wydajecie na jedzenie? Czy kwota 1000zł to mało? I czy preferujecie jakiś plan na jedzenie - tzn - czy robicie rozpiske, że np w poniedziałki drób, we wtorki mielone, w środy zupka i placki, w czwartek makaron z czymś a w piątek ryba a w sobote na mieście, hehe a w niedziele u teściów ;), no niewiem, czy preferujecie takie coś? Oboje pracujemy i chyba taki plan pomógł by obojgu w zaplanowaniu posiłku i w zakupach. Jak widze i słyszę teściową która ciągle się zastanawia co zrobić na obiad to mi jej żal. Woli myśleć pół dnia i latać po sklepach niż ustalić se jakiś plan... Aaaa i czy szykujecie posiłki wieczorem czy raczej jak wrócicie do domku? Oboje pracujemy, ja od 7.30 do 15.30 + dojazd, to tak ok 16.00 czam 17.00 dopiero jestem w domu. Maż to o 17.00 wychodzi z pracy i na 18.00 jest, bardziej to jemy obiado kolacje ;)
napisał/a: Leyl@ 2011-08-08 11:02
Ja również borykam się z podobnym problemem. Wzięliśmy z mężem kredyt na 30 lat i jest krucho z kasą. Opłaty wysokie, podwyżki w pracy 0. Dodam, że nie zarabiam dużo, mąż również. Często z tego powodu są zgrzyty, bo jak to młodzi, chciało by się wyjść do kina, to i tak, ale bez kasy ani rusz.
Co więcej, lata lecą, chciałabym mieć dziecko, ale z jednej pensji się nie utrzymamy. Popatrzcie, do czego to doszło, żeby dwoje ludzi pracował na opłaty, jedzenie i wiecznie brakuje. Zdarzają się kłótnie z tego powodu, chcę żeby mąż poszukał innej pracy, w końcu jako mężczyzna ma większe szanse na rynku pracy, lepiej płatną. Ale jakoś nic sobie z tego nie robi. Nie wiem, jak to dalej będzie, instynkt macierzyński coraz bardziej daje o sobie znać...
napisał/a: ~gość 2011-08-08 13:19
spokojna, my mamy pliczek exela od ponad już w sumie trzech lat, w którym wpisujemy wszystkie wydatki, na początku, po zorientowaniu się ile na co wydajemy ustalilismy limity (m.in. na jedzenie, śr czystości i kosmetyki).
Planów jedzeniowych na cały tydzień nie robie, ale na 3-4 dni wprzód to tak.
U tesciów nie jadamy Na mieście bardzo rzadko teraz.
Zawsze najpierw idą przelewy na opłaty na życie, kredyt itp.
Zostaje kasa na jedzenie i życie, i ew. to czego nie wydamy ( a teraz tak się nie zdarza) odkładamy na lokate.
Ale w sumie nie ma miesiąca w roku żeby coś niespodziewanego nie wyskoczyło.... no i od około dwóch lat w ogóle nie odkładamy , w całości wydajemy....może niedługo się to zmieni?
napisał/a: MałaZ 2011-08-08 15:09
U nas też zgrzyty na tym tle są. Nie chce mi się rozwodzić, bo już mnie to i tak dosyć dołuje. Nas nawet na mieszkanie nie stać (wynajem) o kredycie nei wspomnę. Mieszkamy z teściami. Tyle :(
napisał/a: errr 2011-08-08 19:36
Spokojna napisal(a):Czy kwota 1000zł to mało?
na dwoje to bardzo dużo. My mieścimy się w jakichś 6-7 stówkach i czego jak czego ale jedzenia nam nie brakuje. Właściwie to niczego nam nie brakuje..
Spokojna napisal(a):Aaaa i czy szykujecie posiłki wieczorem czy raczej jak wrócicie do domku?
na razie robię na bieząco ale zastanawiam się nad mrożeniem potraw. Na razie mi się nie chce całej soboty spędzić na lepieniu pierogów, gołąbków i innych ale muszę w końcu spróbować.
napisał/a: daffodil1 2011-08-08 21:09
mala_zuchwala napisal(a): my mamy pliczek exela od ponad już w sumie trzech lat, w którym wpisujemy wszystkie wydatki, na początku, po zorientowaniu się ile na co wydajemy ustalilismy limity (m.in. na jedzenie, śr czystości i kosmetyki).
masz jakiś wzór? można coś takiego od Ciebie podebrać? :)
ogólnie ciekawy temat, mocno się w niego wgłębiłam. teraz to nie moja broszka, ale jak mieszkaliśmy razem to starczało nam na jedzenie normalne bardzo malutko...szkoda, że uwielbiamy jeść na mieście...