Obojętność żony - czy jest szansa na miłość ?

napisał/a: sirguest 2013-10-03 16:18
Witam wszystkich bardzo serdecznie,
Jestem po 30-tce, moja małżonka jeszcze przed, jest ode mnie młodsza o 7 lat. Jesteśmy razem 6 lat, z tego niecały rok po ślubie. Mieszkamy ze sobą prawie od początku związku, chociaż zanim zaczęliśmy być ze sobą oficjalnie, spotykaliśmy się przez 2 lata jako znajomi. Moja żona miała kilka związków przede mną, ale nic poważnego, trwające maksymalnie kilka miesięcy. Ja miałem jeden poważny 8-letni związek po którym rozstaliśmy się w przyjaźni. W żonie zakochałem się od pierwszego wejrzenia, przez 2 lata próbowałem się do niej zbliżyć, najpierw jako przyjaciel, bo miałem plan, że gdy mnie dobrze pozna, to może się zakocha. Na początku traktowała mnie rzeczywiście jak kolegę, po roku zdarzało się, że zostawała u mnie na noc, dawała mi się dotykać i pieścić, a potem zaczęła odwzajemniać pieszczoty. Byłem pierwszym mężczyzną mojej żony, z którym uprawiała seks. Wiedziałem, że ma trudny charakter, łatwo się denerwuje, jest uparta, ale wierzyłem, że miłość ją zmieni, a poza tym ma w sobie to coś, przez co szaleję za nią. Przekonało mnie do niej też jej podejście do życia, takie lekko konserwatywne, wiedziałem, żenigdy mnie nie zdradzi, byłem jej pewny itd. Poza tym widać było, że bardzo mnie kocha.
Było cudownie, dużo śmiechu, wspólnych chwil, jak wszędzie kłótnie się zdarzały, ale tylko o mało istotne głupoty. Nie mieliśmy wspólnych zainteresowań, ale uważałem to za normalne, że facet zajmuje się swoim hobby, kobieta swoim. Po 4 latach podjęliśmy decyzję o ślubie. Po ślubie przez kilka miesięcy staraliśmy się o dziecko, ale się nie udało. Wszystko super fajnie i po ok. 6 miesiącach się zaczęło, żona zmieniła zdanie, że jednak nie chce teraz mieć dzieci. Od pewnego czasu jednak zauważyłem, że żona przestała mi mówić, że mnie kocha, mimo, że wcześniej robiliśmy to wzajemnie bardzo często. Ja żonie mówiłem o uczuciach „kocham Cię” itd. bardzo często, codziennie, czasem częściej, czasem rzadziej. Jest dla mnie szalenie atrakcyjna, także mógłbym się z nią kochać i 4 razy dziennie. Codziennie jej powtarzałem, że jest śliczna, piękna. Zacząłem się trochę tym przejmować i obracać w żart pytaniem „dlaczego Ty mnie już nie kochasz?”, ale ona zbywała to tylko tekstem, że przesadzam.
W takim kryzysowym nastawieniu do uczuć przeżyliśmy do września. Wreszcie żona wzięła się na odwagę, żeby ze mną porozmawiać. Zaczynając od zdania, że „nie umiem z Tobą rozmawiać”. Nie jest zbyt wylewna i ciężko jej jest rozmawiać o swoich uczuciach, mnie przychodzi to dużo łatwiej. Powiedziała mi wtedy, że nie wie czy mnie kocha i nie wie co dalej z nami. Świat się dla mnie zawalił, ale pomyślałem, że przesadza, może się trochę znudziła. Nie powiedziała, że „nie kocham”, ale „nie wiem czy kocham”, a to według mnie duża różnica. Podsunąłem jej pomysł, na który też już sama wpadła, żeby wyprowadziła się na jakiś czas do naszych przyjaciół i wtedy zatęskni. Zgodziła się. Gdy wyszła z domu, poczułem się jak zbity pies pozostawiony w schronisku.
Przez dwa tygodnie czułem się okropnie, chciało mi się wyć, płakać i myślałem tylko o tym, żeby wróciła. Uświadomiłem sobie bardzo dobitnie, że nie potrafię bez niej żyć, czerpać radości z życia, katastrofa. Najchętniej przespałbym do momentu kiedy by wróciła. Postanowiliśmy, że nie będziemy przez tydzień smsować, ani dzwonić do siebie, żeby miała ode mnie spokój na zastanowienie się. Gdy tylko dochodziłem trochę do siebie, wtedy ona pisała do mnie smsa z pytaniem „co u mnie?” i znów wracał mój smutek i przygnębienie, że nie mogę jej zobaczyć. Po paru dniach rozmawialiśmy, ale była dla mnie strasznie obojętna, wyzuta z uczuć. Przeczytałem pół internetu na ten temat i wiedziałem, że nie mogę się narzucać, błagać, prosić itd. tylko trzeba być sobą, uśmiechniętym, cieszącym się życiem. Gdy pytałem ją o uczucia mówiła mi, że nie miała czasu się zastanawiać i nic na razie nie wie, ani nie czuje. Przez te kilka dni przemyślałem cały nasz związek i dostrzegłem gdzie leżał problem. Zawsze wydawało mi się, że jest do tego przyzwyczajona i jej to nie przeszkadza, ale najwidoczniej się myliłem. Bardzo dużo czasu w domu spędzałem przy komputerze. Gdy ona chciała ze mną spędzić czas w kuchni, na spacerze czy na czymkolwiek, byle razem, mówiłem, że mi się nie chce. Dopiero wtedy ze zdwojoną siłą dotarły do mnie jej słowa wypowiadane przez te ostatnie lata. Zrozumiałem swoje błędy, że po prostu nie zadbałem o nią należycie i ją zanudziłem. A jej po prostu przestało się już chcieć o mnie walczyć, straciła cierpliwość i dała spokój, nie widząc efektów.
Wysłałem jej kwiaty do pracy z bilecikiem, po czym podziękowała mi aż w 3 smsach, więc liczyłem, że zaczyna iść ku lepszemu. Gdy ja wyjechałem w weekend do rodziny, ona przyjechała do domu po więcej rzeczy na następny tydzień. Zostawiłem jej list na temat moich przemyśleń, przyznałem się do błędów, wyznałem miłość. Gdy wróciłem zastałem tylko mały liścik z odpowiedzią, że wróci gdy przyjdzie na to czas i będzie gotowa. Wiem od koleżanki, że miała już chwile zwątpienia i chciała do mnie wracać, ale za kilka minut znów robiła się obojętna i zimna.
Po dwóch tygodniach znajomi zaaranżowali wspólne wyjście większą grupą. Spotkaliśmy się tam i zakochałem się na nowo! Chciałem cały czas się do niej przytulać, całować…Ona była ciągle trochę zimna, ale od czasu do czasu zgadzała się, żebym ją pocałował. W rozmowie powiedziała mi, że jest zimną suką i może po prostu nie zasługuje na żadnego faceta, a tak jej teraz dobrze, gdy jest sama. Strasznie mnie to zabolało i mało mi łzy nie pociekły. W końcu wróciła ze mną do domu tego wieczora. Byliśmy trochę pijani, kochaliśmy się w nocy, nad ranem, liczyłem, że udało się i moje kochanie znów jest przy mnie! Ale nie ma tak łatwo.
Później tego dnia powiedziała mi, żebym nie liczył, że już wszystko w porządku, bo ona dalej nic nie wie i jej uczucia są obojętne, ale toleruje mnie i jej nie przeszkadzam. Przez kolejne dni jesteśmy razem. Ja zmieniłem zupełnie swoje nastawienie, wiem teraz, że o związek dwojga ludzi trzeba dbać i daję z siebie ile mogę. Spędzamy cały czas ze sobą, dużo rozmawiamy, śmiejemy się, jak za dawnych lat. Wiem, że nie mogę być teraz smutasem, więc jestem bardzo optymistycznie i wesoło przy niej nastawiony. Przytulam ją, daję buziaki, ona je odwzajemnia, choć sama nie inicjuje. Dzwoni czasem do mnie z pracy z jakimiś małymi rzeczami, ale cały czas czuję jej dystans. Jestem przy niej prawie cały czas, śpimy razem nago, ale nic nie robimy, co jest dla mnie trudne do wytrzymania, ale nie chcę naciskać. Powiedziałem jej, że strasznie mi zależy, żebyśmy razem zaczęli naprawiać nasz związek i zrobię wszystko, żeby się udało. Zapewniłem, że nie musi się spieszyć, nie ponaglam, wszystko przyjdzie w swoim czasie. Zapytałem ostatnio czy po tych kilku dniach czuje może jakąś iskierkę w serduszku, ale na razie odpowiada, że ciągle nic tylko obojętność.
Czytałem gdzieś, że nie należy brać do siebie tego co kobiety mówią, tylko należy patrzeć na ich zachowanie. Na pewno jest lepiej niż przed rozstaniem, ale jeszcze nie jest normalnie i na pewno długa droga przed nami. Najgorsza jest niepewność tego co będzie z nami i świadomość, że ukochana osoba Cię nie kocha. Nawet małe ciepłe słówko dałoby mi wielką energię do działania, a tak nie wiem jak długo dam radę o nią walczyć, bez zobaczenia chociaż cienia szansy, że się uda. Jak długo taka sytuacja może trwać, mieliście już coś takiego? Podpowiedzcie mi, czy moje zachowanie i zrozumienie problemu jest słuszne czy gdzieś może robię błąd? Czy to normalne, że chodzi przy mnie nago, ale ciągle czuje dystans. Daje się całować, a sama mówi, że nic nie czuje. Rozmawia i śmieje się, a twierdzi, że jest obojętna.
napisał/a: Valkiria_ 2013-10-03 17:16
sirguest napisal(a):Bardzo dużo czasu w domu spędzałem przy komputerze. Gdy ona chciała ze mną spędzić czas w kuchni, na spacerze czy na czymkolwiek, byle razem, mówiłem, że mi się nie chce.


gratulacje... przydałoby Ci się wyciąć medal z buraka albo ziemniaka o_O

Myślisz, że w ciągu tygodnia naprawisz coś, co swoją opieszałością niszczyłeś latami?
Z tego co widzę, to ona Cię kocha. Ale boli ją sposób, w jaki była traktowana.
Poprawiłeś się- w jej oczach może na chwilę. Stąd brak większego entuzjazmu z jej strony i ja się nie dziwię- bo sama bym się bała zaufać w zmianę. Chcesz ją odzyskać, odzyskasz i za chwilę spieprzysz sprawę po raz wtóry. Tylko wtedy szansy już nie będzie.
I niby co na tym kompie robisz tyle czasu? Zamiast spędzać go z żoną i pielęgnować wspólne chwile?
Cholera jasna dlaczego to w obecnych czasach jest taki deficyt. Nie rozumiem i nie zrozumiem.
napisał/a: chickadee 2013-10-03 17:48
sirguest, doskonale rozumiem Twoją żonę, skoro przez lata czas spędzony przed komputerem był ciekawszy, fajniejszy od czasu spędzonego z żoną, to przestało jej w końcu zależeć. Miłość się wypalila do końca. A czy to odbudujesz -trudno powiedzieć. Jedyne co Ci zostało to się starać zbudować na nowo związek już jako inny Ty, może Ci się uda.
Powodzenia
napisał/a: sirguest 2013-10-04 18:03
Valkiria_ , wiem że zawaliłem sprawę okrutnie, najwidoczniej nie poznałem się jeszcze na kobiecej naturze i na czym polega udany związek. A teraz wydaje mi się, że udane małżeństwo, to takie, w którym oboje małżonkowie są szczęśliwi. Myślę, że wtedy łatwiej iść przez życie. Natomiast rozglądając się dookoła, wśród znajomych, dostrzegam mnóstwo szczęśliwych małżeństw, ale...to są szczęśliwe związki, takie jak i mój był do tej pory. Wszystko niby ładnie, pięknie, mieszkają razem, wychodzą razem, ale mąż swoje, żona swoje. Także związków udanych tak naprawdę, uważam że w naszym kraju, a może i na świecie jest bardzo mało. A wszystko chyba przez brak odpowiedniej komunikacji między małżonkami. Może po ślubie powinny być przymusowe terapie do życia w rodzinie...
napisał/a: Smartboy_pl 2013-10-08 11:43
Raz to komunikacja,da dwa: czy żona porozmawiała z Tobą szczerze na temat tego,ze przeszkadza jej np to,że jesteś przy komputerze tyle czasu? Zastanów się czy z pwodou tego miłość moze sie od tak sobie wypalić- jesteś zakochany wiec nie bedziesz obiektywny,. Moim zdaniem jeżeli z powodu takiej sprawy miłość przestałą istnieć to warto zastanowic sie czy kiedykolwiek w ogóle była ora zile była warta,bo z tego co opisujesz to z jej strony niewiele. Jestes po prostu banalnie brzmiaco "za dobry" i za bardzo się starasz- pozwól aby żona sama się nad tym zastanowiła,daj jej nie tylko czas,al ei dystans ze swojej strony,pokaż że masz "jaja" mówiąc potocznie. Kobiety nie lubią mężczyzn,którzy latają do nich z byle powodu,którzy nie dają odpocząć. Pomyśl sobie jak wyglądasz w jej oczach,kiedy Ty ja całujesz- a ona mówi,że jej to obojętne,ale w ostateczności moze być. To kompletny brak honoru,na Twoim miejscu poważnie zastanawiałabym się czy brac taką kobietę na poważnie i czy w ogóle jest warta zachodu.
napisał/a: bro1 2013-10-08 15:38
Odniosłam wrażenie, że teraz chcąc wszystko naprawić zachowujesz się jak skamlący pies żebrzący o jedzenie z talerza pana. A pan na odczepnego rzuca jakiś ochłap.
Smartboy dobrze napisał, że kobiety nie lubią mężczyzn, którzy latają do nich z byle powodu nie dających odpocząć. To naprawdę męczące. Przyhamuj trochę. Jednak tylko trochę, aby odczuła nieco twojego chłodu.
Jeśli jeszcze cię kocha i nie jesteś jej obojętny, sama zacznie się zastanawiać co jest grane.
I może zmieni swoje podejście.
Podkreślam - może.
Jeśli z jej strony wypaliło się uczucie, to nic nie poradzisz.
napisał/a: sirguest 2013-10-08 15:59
Nie zachowuję się aż tak desperacko, wiem czym to grozi i myślę, że przesada jest nie dobra w czymkolwiek. Podchodzę teraz zdecydowanie bardziej na chłodno. Nie mogę olać tematu totalnie, bo coś takiego raczej nie pomoże. Teraz mieszkamy razem, sytuacja jakby się poprawiła, chociaż oczywiście rozmów o uczuciach z jej strony nie ma żadnych, ale z drugiej strony na razie się ich nie spodziewam. Strasznie ciężko cokolwiek od niej wyciągnąć. Powiedziałem jej ostatnio, że przyjdzie taki czas, że będzie musiała określić się jasno co dalej, bo zbyt długo w niepewności nie dam rady. A w tej chwili ona mówi, że jest lepiej, a ja nie ufam jej w 100%.
Żona stwierdziła też ostatnio, że przestałem jej się podobać i pociągać seksualnie, dlatego nasz związek się trochę wypalił, przez brak seksu, pociągu, uczuć. Rozumiem kobiety, gdy ich mąż po ślubie zwiększa swoją wagę dwukrotnie, a ja od lat nawet kilograma nie przytyłem. Dbam o siebie, czasem coś robię, ale teraz zapisałem się nawet na siłownię, bo moja żona twierdzi, że mięśnie są super i gdyby je było u mnie lepiej widać, to dużo bardziej bym się jej podobał. Dziwi mnie to, bo wydawało mi się, że to faceci są wzrokowcami.
napisał/a: bro1 2013-10-08 16:25
Kobiety też lubią sobie popatrzeć na ładnie zbudowanych facetów.
Rób to jednak dla siebie, a nie dla niej.
napisał/a: KotkaMruczur 2013-11-14 22:02
Kurcze, poruszył mnie Twój wpis, bo wydaje mi się, że ja z mężem jesteśmy na początku takiej równi pochyłej. On też ciągle przed komputerem. Nie tylko nie poświęca uwag mi, ale także naszemu dziecku. 8 godzin w pracy programowania, a jak wróci, to jeszcze laptop do wieczora. Jak się już wkurzę maksymalnie, to pobawi się z małym, prze kilka dni jest ok. Ale ja? Co ze mną? Chyba mu pokażę ten wpis, jako przestrogę...
napisał/a: Smartboy_pl 2013-12-21 18:52
Możesz to zrobić aby miał jakieś odniesienie bo rodziny się nie zaniedbuje,to najważniejsza sprawa. Poza tym ciekawi mnie jak zakończyla się historia autora,jeśli wątek jest aktualny to koniecznie daj znać na forum.
napisał/a: sirguest 2015-08-24 14:10
Dopiero teraz doczytałem Smartboyu, że interesuje Cię jak to wszystko się dalej potoczyło, dlatego sprowokowało mnie to do napisania zakończenia mojej historii, ku przestrodze innym!
Jak widać od października już nie pisałem na forach, ponieważ miałem żonę obok i skupiłem się głównie na niej i na rzeczywistej zmianie swoich przyzwyczajeń i naprawie naszego związku. Robiło się jakby nieco cieplej, ale cały czas coś nie grało tak jak powinno. Żona była bardzo wyczulona na punkcie zaufania, ale ja mimo wszystko zaryzykowałem i pobawiłem się trochę w szpiega. Gdyby moje wątpliwości okazały się bezpodstawne, pewnie wyszedłbym na idiotę i nasz związek definitywnie by się zakończył... ale nie okazały się bezpodstawne.
Pod koniec stycznia miałem już pewność, że oszukuje mnie mówiąc, że jedzie na zakupy w poszczególne miejsca, a jest zawsze w innym miejscu. O mały włos nakryłbym ich na gorącym uczynku, ale zdążyli odjechać. Okazało się, że zdradza mnie z gościem ze swojej pracy. Oczywiście żonaty, dwójka dzieci, niespecjalnie przystojny, ale z dobrą gadaną. Postawiłem na terapię szokową, powiedziałem, że już wszystko wiem i wyprowadziłem się z wynajmowanego mieszkania, do czasu, aż nie zgodzi przyznać się do wszystkiego i opowiedzieć prawdy. Ileż było płaczu i zapierania się w żywe oczy, fatalny okres...
Po kilku dniach dorosła do decyzji. Opowiedziała co i jak, romans trwał ponad pół roku, wielokrotny seks po pracy, spotkania... Wymagałem, żeby natychmiast rzuciła pracę - zgodziła się. Wiem, że miałem też swoją cegiełkę w tym, że do tego doszło, dlatego dałem drugą szansę - ostatnią.
Taki impuls sprawił, że znów się we mnie zakochała. Ale cóż, znów minęło paręnaście miesięcy i mimo, że mam pewność, że tym razem mnie nie zdradza, to jak sama przyznaje kocha mnie tylko trochę, ale nie aż tak, żeby odczuwać jakieś pożądanie itp. Na komputerze praktycznie nie gram, na siłownię chodzę regularnie, chcę z nią spędzać jak najwięcej czasu, więc na co tym razem może zgonić ???
W tej chwili ja zganiam na jej złe wychowanie przez rodziców, brak okazywania uczuć, potem rozwód, problemy.
Czy macie jeszcze jakieś pomysły co można zrobić? Czy po prostu ten typ tak ma i trzeba sobie dać spokój i poszukać jakiejś normalniejszej, bardziej ułożonej emocjonalnie kobiety?
Zupełnie mi się to nie uśmiecha, bo nie wierzę, że takie są.

PS. Panowie dbajcie o swoje kobiety, bo jeśli je zaniedbacie prędzej czy później znajdzie się typ, który je doceni, a wtedy one docenią też jego, w sposób o którym wolelibyście nie wiedzieć. Mówię to na podstawie moich doświadczeń oraz świeżych wydarzeń u mojego przyjaciela.

Pozdrawiam
napisał/a: kpaulina3 2015-10-20 11:52
Bro napisal(a):Kobiety też lubią sobie popatrzeć na ładnie zbudowanych facetów.
Rób to jednak dla siebie, a nie dla niej.


może i lubią, ale z drugiej strony każdy wiedział na co się decyduje. Znam podobną sytuacje z autopsji i nie ma sensu ciągnąć czegoś co się sypie. Konkretna rozmowa, jak nie dojdziecie do konsensusu to rozwód. Wiem, ze to dość drastyczny krok, ale często jedyny, a samo przeprowadzenie rozwodu przez konkretnego prawnika nie powinno być problemem. Jeśli ktoś w Warszawie będzie miał taki problem to mogę odesłać do mecenasa Budrewicza najważniejsze to nie bać się i ten pierwszy krok wykonać.

No chyba, że ktoś następne 20 lat chce żyć w niezdrowych relacjach. Bezsensu.