Jak fair podzielic finanse z facetem?

napisał/a: po-kryjomu 2014-05-19 16:29
laraoxy30 napisal(a): powiedzial mi ze jak mi sie nie podoba to wiem gdzie sa drzwi
to ja się pytam: co Ty jeszcze w ogóle z nim robisz?! Moim zdaniem gdy urodzi się dziecko, będzie tylko gorzej..
napisał/a: gaudi 2014-05-19 18:42
Jesteś w dość tragicznej sytuacji dziewczyno! Nie chcę Cie stresować, bo jesteś w ciąży, a w dodatku każdy dzień pewnie przynosi Ci dodatkowe sytuacje stresowe. Niemniej Twoja sytuacja jest naprawdę nieciekawa. Przykro mi!

Powinnaś się teraz zastanowić, czego oczekujesz dla samej siebie w tym wszystkim. Jak ustalisz sobie tę najważniejszą rzecz to reszta stanie się oczywista. Dla samej siebie, a nie dla dziecka, bo jeśli Ty bedziesz szczęśliwa to dziecko również. Inaczej nie ma szans, żeby miało udane dzieciństwo.

A tak na marginesie - ile macie lat? Bo chyba nie wspominalas o tym?
I co to znaczy "ściągnąć z marketu"? Rzuciło mi się w oczy ;)
napisał/a: laraoxy30 2014-05-23 23:16
gaudi napisal(a):
I co to znaczy "ściągnąć z marketu"? Rzuciło mi się w oczy ;)


Juz tlumacze Gaudi 'sciagnac z marketu- czyli po ang. 'to take someone off the market' oznacza tyle, ze osoba nie jest juz dostepna, jest zajeta w zwiazku np.: zareczona lub mezatka, a wiec nie jest juz po polsku 'do wziecia' A jestemy po 30tce, moj narzeczony to wlasciwie juz ku 40tce sie schyla.

Dziekuje wszystkim za podzielenie sie waszymi spojrzeniami na moj problem. Glownym celem mojego watku bylo uzyskanie odpowiedzi na to jak sprawiedliwie podzielic budzet domowy, ale widze ze w wielu z was obudzil on tez tysiac innych emocji. Za rady co do sprawiedliwego podzilu dziekuje, podsunelam je partnerowi, ale do tej pory zostaly one zignorowane.

Oczywiscie stoi przede mna decyzja, ktora podjac musze ja sama i na uwadze przede wszytkim musze miec siebie i dziecko ( a teraz to wlasciwie siebie bo dzidzia jest we mnie). Napewo nie chialabym stworzyc dziecku rodziny, w ktorej pieniadze sa wartoscia nadrzedna, wazniejsza niz milosc do drugiego czlowieka. Czlowiek moze kopnac w przyslowiowy kalendarz lada dzien i przestaje sie liczyc to ile zarabial i oszczedzal tylko to ile zobaczyl, czego posmakowal, czego doswiadczyl. Po czlowieku pozostana tylko wspomnienia w innych ludziach; O tym czy ktos splacil kredyt w 10lat a nie w 20cia sie nie pamieta. Pamieta sie to jak sie te 10 lat z tym czlowiekiem przezylo. Moj tata cale zycie oszzcedzal, na remonty, na samochod, na dobre wakacje i edukacje dla nas. Pracowal caly czas, zadko bywal w domu. Co z tego, ze mialysmy wygodne zycie, kiedy to on nie wyjezdzal z nami nawet na wakacje, bo wolal zarabiac na nowe to czy siamto. Dla niego tez kasa znaczyla czasem zbyt wiele. Zmarl 2 lata po tym jak odszedl na emeryture i wreszcie w jego oczach mogl cieszyc sie zyciem i oszczednosciami. To sie nacieszyl, w przerwach pomiedzy chemiami...Temat pieniedzy to nielatwy temat, bo wielu ludziom ciezko jest wyposrodkowac jakie podejscie do nich jest dobre a co juz jest przesada.

Czesc mnie przeczuwa, ze staram sie tworzyc przyszlosc z czlowiekiem, ktory nie dorosl do ojcostwa, malzenstwa ani do wziecia odpowiedzialnosci za swoja rodzine co m.in. oznacza dbanie o nia w sensie emocjonalnym jak i finansowym. Jestem w ciazy, a on nie ma skrupolow obarczac mnie stresem i nie potrafi przestac na chwile skupiac sie na swojej osobie i uczuciach, porozmaiwac, unikac konfliktow.
No bo w sumie to nie potrzebny jest mi facet, na ktorego nie moge liczyc w codziennych sprawach. Skoro juz teraz na niego nie moge liczyc to pewnie i nie bede mogla liczyc na jego wsparcie przy porodzie, przy zmienianiu pieluszek czy wstawaniu do karmienia. Nie mowie juz tutaj nawet o tym, ze gdybym zachorowala, albo stracila prace to bylabym w jego oczach tylko ciezarem, pasozytem i pijawka. Nie po to czlowiek zaklada rodzine i wiaze sie z drugim czlowiekiem aby tak sie przy drugiej osobie czuc.

Ostatnio zauwazylam jak wielu jest mezczyzn na tym swiecie, ktorzy okazuja mi i dziecku wiecej zainteresowania niz moj partner. Tak, wiekszosc z nich to mlodzi ojcowie, ktorzy wiedza na czym polega ich rola, ktorzy nie uciekaja od odpowiedzialnosci. Na przerwach, zbieraja sie wokol i opowiadaja o kupowaniu wozkow dla dzieci z takim samym zainetersowaniem jakby kupowali nowa fure, doradzaja w wyborze zajec prenatalnych, to podyskutuja miedzy soba o wspomnieniach ze szpitala, to o wyborze najlepszych butelek itd. i ci faceci to zadni jacys super znajomi, tylko zwyczajni wspolpracownicy, ktorzy to raz zaoferuja pomoc przy niesieniu ksiazek to znowu przy zrobieniu herbaty a to przyniosa ciasto, ktore upiekla zona i sie nim podziela z 'ciezarna'. Nawet kwiaty dostalam od takich dwoch facetow z tego samego biura co pracuja tylko w piatki, jak oswiadczylam ze jestem w ciazy.
Az mi serce sciska jak ci mlodzi ojcowie zbieraja sie wokol i mowia o zakupach gadzetow dla malucha bo mysle sobie, Chryste, jakby sprzedawali wozki w funciaku, to pewnie tam moj partner udalby sie po jego zakup... a wiekszosc z nich ma nizsze zarobki od mojego partnera i rowniez ciagna kredyt...czasem nie jest latwo nie porownywac...

No, ale wracajac do tematu, po co jest mi facet, ktory nie potrafi o mnie zadbac, teraz, kiedy bardzo tego potrzebuje, taki facet o dziecko tez pewnie nie bedzie dbal, na wszystko mu zalowal, i ze wszystkiego wyliczal. Zawsze bedzie skupial sie na zaspokojeniu swoich potrzeb w pierwszej kolejnosci. Kupujac prezent urodzinowy bedzie kierowal sie tym co tansze a nie tym co sprawiloby dziecku najwieksza przyjemnosc.
Nie takie wartosci chce przekazac dziecku i nie tego sie spodziewalam. Nie zrozumcie mnie zle, moj partner nie byl taki zawsze, dopoki sie nie zareczylismy i wprowadzilismy pod 'jego dach' to pomagal mi w domu, sprzatal, robilismy razem zakupy, potrafil mnie zaprosic do teatru, knajpki, na weekend tylko we dwoje, nie zalowal kasy na prezenty, ba czasem nawet i kupowal je bez okazji, nie wypominal mi i nie zadal ode mnie pieniedzy. Przez pierwsze 1,5 roku stworzylismy tym samym tyle pieknych wspomnien, ktorych w ostatnim roku nawet cwierci nie mozna by sie bylo doszukac.. Mieszkalismy wtedy na mniejszym wynajmowanym mieszkaniu, nie mielismy kredytow, ale oplatami dzielilismy sie fair w stosunku do wys. kazdego zarobkow (ktore byly zreszta prorownywalne do kwoty kredytu teraz). Po prostu moj partner zachowywal sie wtedy jak na prawdziwego meszczyzne przystalo.

Niestety te czasy minely i teraz pozostal mi juz tylko cien faceta sprzed lat, ktory tylko wymaga a nic o siebie nie daje, uwazajac ze dach nad glowa to wszystko co przytrzyma kobiete u jego boku. Smutne to bo nie takiego obrotu spraw sie spodziewalam.
Czeka mnie nie lada decyzja, ktora zawazy znaczaco na mojej i malca przyszlosci. Ktos jednak wspomnial, ze musze sie teraz kierowac tym co dla mnie i dziecka bedzie najlepsze, o dach nad glowa nie martwie sie zbytnio, potrafie sobie poradzic tu sama, jestem key-workerem, i mam preferencyjne warunki wynajmu mieszkan - zazwyczaj z 30% nizsza cena od ceny rynkowej od specjalnych agencji nieruchomosci. Warunkiem jest tylko to, abym byla osoba samotna /lub z dzieckiem - wiec warunki spelniam, musze tylko wykonac konkretny ruch. Plusem mieszkania samej bedzie to, ze bede musiala zadbac tylko o siebie i o dziecko, a nie jeszcze o faceta i 'jego' nie nasz wspolny dom. Do tego nie bede sie denerwowac i frustrowac tym, ze wszystko jest na mojej glowie, bo bedac samej nie bede oczekiwac niczego od swojego partnera i tym samym przezywac rozczarowania z powodu tego, ze nie moge liczyc na jego pomoc. Minusem bedzie to, ze bede samotna matka z dzieckiem, a nie rodzina o jakiej marzylam, ale teraz w tym ukladzie tez jej nie mam.

Zawsze tez i pozostaje Polska, rodzina i troche oszczednosci, ktore napewno zapewnilyby nam dobry start na kilkanascie miiesiecy...
Jedyne czego jestem pewna to tylko to, ze jesli podejme decyzje wyprowadzki na stale to dziecku napewno nie zabronie kontaktow z tata, bo to prawo, ktorego nie chcialabym mu/jej ograniczac, a jakim ojcem bedzie on, to juz jego sprawa i sumienie wedlug mnie, niektorzy z Was moga sie z tym nie zgadzac, coz macie do tego prawo.

Moge tez nie decydowac sie na odejscie, ale wtedy...pozostaje mi liczyc tylko na siebie i cud. Kurcze ciezko jest sobie wyobrazic latwe wyjscie z tej sytuacji.

No nic, zmykam na pare dni do Polski wiec skonsultuje sie jeszcze z rodzina i zbadam grunt odnosnie przeprowadzki do Polski.
Pozdrawiam wszytkich forumowiczow, i dziekuje raz jeszcze za podzielenie sie ze mna swoimi opiniami.
napisał/a: Valkiria_ 2014-05-24 06:36
Z takich sytuacji nie istnieje łatwe wyjście... Ale widzę, ze jesteś kobietą która ma dobrze poukładane priorytety (najwazniejsza jestes Ty i dzidzia) i która wie, co powinna zrobić żeby bylo dobrze.
Twój partner to nie jest nawet partner w moich oczach... Ojciec tym bardziej, skoro nie ma żadnej taryfy ulgowej dla ciebie, mimo ze nosisz jego dziecko. Mimo to popieram cię w tym, ze chcesz by mial z dzidziolem kontakt. A co on z tym zrobi - to juz jego sprawa. Proszę cię tylko o jedno - co widzę po swoim synu - nie funduj dziecku huśtawki zgodnej z ew.kaprysami pana taty. W sensie - zobaczy dziecko raz na pól roku, jak mu sie przypomni. Bo to robi dziecku w głowie ogromny bałagan. Choć sama mam nadzieję, ze gdy dziecko przyjdzie na swiat to twój partner chociaż ojcem będzie przyzwoitym.
Uważam tez, ze slusznie postąpiłaś korzystajac z rad dziewczyn odnośnie podzialu kosztów w zwiazku - bo teraz juz w całości widzisz, ze twój partner swój swiat ma wyłożony forsą i kase nawet na oczach jak Sknerus McKwacz (czy jakoś tak - byla taka bajka w każdym razie, gosciu byl kaczka).
Niesamowicie przykra rzecza jest kochac kogoś, nosic jego dziecko a w zamian otrzymać tytul pasożyta, pijawki i wyciąganie forsy oraz traktowanie jako pelnoetatowej domowej slużki, co sprzątnie, wypierze, odkurzy, ugotuje i przy okazji do łóżka wejdzie...
Trzymaj sie kobitko i nie daj sie, wbijaj tu czasem na forum i napisz co u ciebie słychać.
napisał/a: E-kwiaty 2014-05-26 17:08
Mam nadzieję,że wszystko się dobrze ułoży ale w kwestii podziału kosztów to bardzo dobra decyzja i tak będzie w porządku. Poza tym faceci często po przyjściu dziecka na świat zmieniają się nie do poznania,moze i tak samo bezie tutaj? Tego nie można wykluczyć.
napisał/a: adrianna3 2014-08-06 09:16
U mnie wygląda sprawa tak że mój facet zarabia więcej ode mnie ale rachunki są podzielone tak że wychodzi że powinno zostać nam w portfelu po tyle samo pieniążków. A sytuacja wygląda tak że on ma zawsze jakoś więcej :/
napisał/a: anowicek 2014-08-06 14:05
Ciężka sytuacja, w związku obie strony powinny się darzyć zaufaniem i tak jak pisali już wcześniej inni współpracować(!). Ciężko o klimat współpracy jak jedna strona drugiej wypomina każdy grosz. Słabe też jest to, że nadal są ludzie, którzy mają archaiczne myślenie o podziale ról w związkach.
napisał/a: serafinell 2014-10-03 08:12
Powinnaś z nim usiąść i porozmawiać.
Musicie dojść do tego na czym wam zależy w życiu. Musicie się pokłócić, zrozumieć.
napisał/a: innamoratta 2014-10-03 09:00
Musicie się darzyć zaufaniem przede wszystkim.Jeśli Twój facet tego nie potrafi to musicie więcej rozmawiać żeby dojść do porozumienia nie tylko w tej kwestii ale w każdej.
napisał/a: edikowal88 2015-02-11 12:29
Obce jest Mi takie podejście ... Mój facet gdy okazało się, że nie mam już pracy nie robił Mi awantur... potem okazało się, że jestem w ciąży i nie będę miała przez bezrobocie pieniędzy z macierzyńskiego bo się nie należy...

Był nie raz zły ale nie mówił nigdy tego mimo, że pracował wtedy w dwóch pracach... Teraz gdy mam swoją małą firmę podzieliśmy się : On płaci za mieszkanie i za auto , Ja wydaje na życie ... Jak chcemy coś drogiego kupić do domu to się składamy z jakiś naszych odłożonych...
napisał/a: KokosowaNutka 2015-02-11 15:10
Ja to w ogole nie rozumiem jak mozna sobie wypominac brak pracy czy marudzic, ze chwilowo utrzymuje sie partnera. Przeciez jest sie razem na dobre i zle. Poza tym dzis jedno nie mam pracy ale jutro moze sie sytuacja odwrocic.
napisał/a: lubor 2015-03-14 14:10
Ja się zastanawiam nad posiadaniem po prostu trzech kont - jedno wspólne na które każde co miesiąc przelewa równą kwotę - wtedy wszelkie wspólne sprawy (czynsz, jedzenie, auto) opłacane byłyby z tych pieniędzy. Plus każdy miałby swoje konto osobiste bez ingerencji na co zostały wydane pieniądze - oczywiście wszystko kwestią dogadania bo na wspólnym zawsze może braknąć xd myślicie, że dobry pomysł?