dół po zaręczynach

napisał/a: glem 2013-12-06 14:45
Witam.
Pare dni temu oswiadczylem sie swojej partnerce.
To byl wspanialy dzien.
Kolejnego po przebudzeniu stalo sie cos dziwnego. Po obudzeniu czulem sie jak klebek nerwow. Poczulem rozne watpliwosci. Do tego zaczalem sie martwic czy.tego nie widac. Przeciez po zareczynach powinienem byc w skowronkach. Taki stan utrzymuje sie od 3 dni i niestety jej juz tez sie udziela tzn. widzi ze jestem jakis inny. Przeraza mnie to, ze teraz mamy umowione wizyty u rodzicow. Powinienem promieniec, a ja jestem zdolowany jak nigdy. Czuje sie z tym fatalnie. Nigdy nie mialem do czynienia z takim czyms. Strasznie jestem przygnebiony, nie moge jesc, mam scisniety zoladek.
Czy mieliscie podobne doswiadczenie? Co sie dzieje? Skad takie nagle watpliwosci?
Nagle po oswiadczynach czuje jakis lod uczuciowy, stalem sie nie pewny. Przeraza mnie to. Jestem facetem i nigdy nie miewalem takich klimatow, przeciez wstapilismy w nowy etap naszego zwiazku, powinnismy celebrowac, a ja jestem nie rozmowny, mowie do niej na sile polslowkami, czuje sie fatalnie...
napisał/a: Valkiria_ 2013-12-06 14:57
Zrób introspekcję w głąb siebie i zadaj sobie tylko jedno jedyne pytanie. Czy potrafisz sobie wyobrazić swoje życie, bez jej udziału w nim? I scharakteryzuj uczucia jakie w Tobie się pojawiają, na samą myśl, że mogło by jej nie być w Twoim życiu.
Jeśli paraliżuje Cię sama idea myślenia o swoim życiu bez tego elementu jakim jest Twoja narzeczona- ogarnij się i zrozum, że najwazniejsi jesteście wy i wasze uczucie. Czerp z tego co przeżywacie pozytywy.
A jeśli czujesz ulgę, myśląc o tym, że mogłoby jej nie być - odpuść temat, bo tylko krzywdę dziewczynie zrobisz...

Jak sam napisałeś- jesteś mężczyzną. Więc weź to na klatę. To nie jest marsz skazańca. To jest wstąpienie w związek małżeński z kobietą, którą kochasz, której się oświadczyłeś, z którą chcesz założyć własną rodzinę. Ślub tak na dobrą sprawę naprawdę niewiele zmienia. Najwięcej zmienia chyba jedynie w społecznej percepcji ;)
napisał/a: KokosowaNutka 2013-12-06 15:09
Decyzja o oswiadczynach byla tylko Twoja i dokladnie przemyslana?
napisał/a: glem 2013-12-06 15:25
Tak. Oboje mamy około 30 lat, jesteśmy ze sobą 2,5 roku. Spięć czy kłótni było mało, spędziliśmy ze sobą wiele fajnych chwil, oboje o siebie dbamy i zawsze przejmujemy się, gdy drugą stronę coś trapi. Oboje też pracujemy, więc generalnie uznałem, że jest to dobry moment..

Podczas wieczoru, po zaręczynach, byliśmy w knajpce, tam podczas kolacji, nagle uderzyło we mnie jak grom pewne spostrzeżenie. Jakoś tak przy tej wyjątkowej kolacji, nie bardzo nam kleiła się rozmowa. Nie jest to u nas jakąś odwieczna bolączką. Ja to przynajmniej zawsze postrzegałem tak - skoro jest się ze sobą praktycznie non stop, zna się siebie niemal od podszewki, rozmawiało się już na milion tematów - to jest to normalne. Ale jakoś tego wieczoru, strasznie mnie to zastanowiło... i być może do tej pory odczuwam trochę pokłosie, tego krótkiego momentu, nad którym wtedy się zastanowiłem.

Generalnie chyba nie istnieje takie coś, jak odkochanie się jak za tknięciem magicznej różdżki, mimo wszystko jestem po zaręczynach jakiś taki niewyraźny...

Martwi mnie to, że ona to widzi... Wiem, jak bardzo czekała na ten moment, kiedy wyjmę pierścionek... Wiem, też że bardzo chciała by ruszyć z machiną ślubną - ja też tak chciałem jeszcze parę dni temu... Teraz nie potrafię o tym myśleć.

Nie wiem co się dzieje... nigdy nie byłem jakiś słaby psychicznie, nic z tych rzeczy. Dlatego tym bardziej, to co się dzieje przez ostatnie dni, strasznie mnie męczy. Jestem kłębkiem nerwów, a przy mojej narzeczonej, staram się udawać że wszystko jest OK. Boję się, że otwarte przyznanie, że coś się ze mną dzieje, na kilka dni po oświadczynach, może wyrobić w dziewczynie zaburzenie poczucia bezpieczeństwa.
napisał/a: KokosowaNutka 2013-12-06 15:32
Moze daj sobie chwile czasu na odetchniecie i przyzwyczajenie sie do nowej sytuacji. Jakby nie bylo wchodzisz w nowy etap w swoim zyciu, pewnie gdzies tam podswiadomie boisz sie tych wszystkich zmian i nowych wyzwan, odpowiedzialnosci. Mysle, ze to nie jest nic zlego i dalabym sobie glowe uciac, ze takich mezczyzn jest sporo tylko sie do swoich obaw nie chca przyznac.
Moj maz dopiero po slubie mi powiedzial, ze nawet dzien przed mial ochote sie wycofac a dzis sie cieszy, ze jestesmy malzenstwem ;)
Ok nawet w dniu slubu nie byl pewny Glupek jeden

Gorzej jak Twoje obawy nie mina z biegiem czasu..

--
Acha-ale powiedz mi tak szczerze-kochasz swoja narzeczona? TAK PRAWDZIWIE, ze nie wyobrazasz sobie zycia bez niej? Bo w swoim opisie raczej skupiles sie na tym, ze jestescie w odpowiednim wieku na slub, oboje macie prace, wspieracie sie i troszczycie o siebie. I zeby nie bylo, to jest super co napisales! Ale braklo mi tego.. tegoo.. wiesz.. szalenczego uczucia ;) Jak to jest?
napisał/a: glem 2013-12-06 15:47
Kokosowanutko z tym "szaleńczym uczuciem" o jakim piszesz to różnie...
Na początku znajomości u nas było trochę nietypowo, bo nie było szału od pierwszego wejrzenia.. Szał się zaczął po kilku spotkaniach. W późniejszym etapie związku, przynajmniej z mojej strony różnie - raz totalne szaleństwo, później trochę wycofania i znów powrót w skowronki. Ale to chyba normalne prawda?

Na pewno chciałbym przed małżeństwem, dodać do naszej znajomości jedną rzecz - wspólną pasję, bo obecnie nasze pasje są troszkę inne i nie bardzo interesują tą drugą stronę.

Ale poza tym wydaje mi się, że wszystko ok... więc naprawdę mam potworny ból głowy, skąd te wątpliwości nagłe..jeszcze w takim momencie. Ja naprawdę, chciałbym teraz być w skowronkach i każdym z najbliższych dni cieszy się, razem z nią - że już jesteśmy narzeczeństwem! A tymczasem ja przeżywam chyba jakiś poważny kryzys w sobie..
napisał/a: bro1 2013-12-06 15:53
Panikarz
napisał/a: Tigana 2013-12-09 19:11
glem, ja tu widzę dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że gdzieś pod skórą masz jakieś bajkowe wyobrażenie na temat ślubu itd. i teraz czujesz, że w prawdziwym życiu tego nie ma. I czujesz się troszkę oszukany, poza tym boisz się tej zmiany w swoim życiu. W tym nie ma nic złego, każdy człowiek musi czasem oswoić się z nową sytuacją, nawet jeżeli długo się do niej przygotowywał.

Druga możliwość jest taka, że w głębi serca wiesz, że nie pasujecie do siebie, i że wcale nie chcesz z nią stworzyć rodziny, a oświadczyłeś się, bo to już ten wiek i wiedziałeś, że jej na tym zależy. W takim przypadku powinieneś gruntownie to wszystko jeszcze przemyśleć.

W obu wypadkach doradzałabym parę miesięcy przerwy przed rozpoczęciem przygotowań ślubnych, żeby wszystko sobie poukładać. To ważna decyzja i powinieneś być do niej przekonany.
napisał/a: sylwuchafl 2013-12-30 19:17
Według mnie to stres przed "nowym" nie znanym. Odczekaj trochę czasu, wyluzuj i jeśli to ta jedyna to bedzie ok.
napisał/a: E-kwiaty 2014-01-07 17:43
Myślę,że każdego ogarnia lekka panika plus do tego jeszcze niepewność,to normalna sprawa. PO jakimś czasie minie jeżeli naprawdę się kochacie i zależy Wam na sobie,gwarantuje Ci to.
napisał/a: Filippo 2015-01-13 20:25
glem a przypadkiem nie masz w zwyczaju częstego zamartwiania się? Może po prostu masz taki charakter że lubisz się zamartwiać, a cieszysz się krótko. Np wygrasz coś w totka pocieszysz się chwilę, a potem znowu dól? Jeżeli masz coś takiego musisz zmienić swoje nastawienie do życia bo nic Cię nie będzie cieszyć?
napisał/a: Rooda666 2015-01-14 00:10
Filippo, na pewno bardzo pomożesz autorowi odkopując temat sprzed ponad roku