Żona ma romans, ja wiem ona nie

napisał/a: ~gość 2009-10-23 15:33
BOGINS napisal(a):Ja sie tam zastanawiam, co orion wykombinuje :P
I kiedy :)


Paradoksalnie o ile dla Oriona priorytetem jest formalne utrzymanie małżeństwa, to znaczy uniknięcie rozwodu kosztem tolerowania bzykania się zony z kochankiem - to jego taktyka chowania głowy w piasek jest jak najbardziej skuteczna.

Nieuchronne jest przecież, że któregoś dnia żonaty kochanek zamieni kochankę ( żonę Oriona ) na nowszy model, niewykluczone, że Orionową córkę. Opcja podwójnego rozwodu i małżeństwa żony Oriona z kochankiem odpada, szef kochanek nie po to sowicie opłaca kochankę i jej córkę żeby popadać w kłopoty ewentualnego podziału majątku w razie rozwodu.

Powstaje tylko pytanie, jak długo Orion wytrzyma taką sytuację i czy jest sens być z żoną, która w istocie żoną nie jest ?
napisał/a: Sara111 2009-10-24 17:40
Orion,
a dla Ciebie - co jest najważniesze? Co chcesz z tego wszystkiego uratować?
Same wyrzucenie zdrady dla żony, nic nie da. Uda skruchę, powie że nic nie poradzi na to, że się komuś podoba...itd.
Trzeba może "ciąć chwasta u korzenia". I tu raczej, jak masz jakieś zdjęcia pokazałabym dla żony szefuncia i dla Twojej. Ale najlepszym wyjściem jest wysłanie do domu szefuncia, najlepiej poprosić, żeby ktoś podał osobiście.
Żeby nie trafiły od razu do szefuncia. Do siebie tak samo - mogłeś te zdjęcia dostać pod domem. Albo wyjąć ze skrzynki.
Tylko, jest problem - żona szefuncia zrobi taki dym, że Twoja żona może wylecieć z pracy. Ale to chyba nic w stosunku do Twojej tragedii.
Nic nie piszesz? Jesteś zadołowany?
napisał/a: Luca 2009-10-24 18:43
Z zaciekawieniem przeczytałem cały wątek.Orion, człowieku tak nie można funkcjonować.... Strategie?? Taktyki? A gdzie szczera rozmowa.... Czy w życiu nie tego nas uczą od malucha....??? Jak się czujesz jako bierny obserwator tragikkomedi, w której głowną rolę gra tak bliska Ci osoba??
Tak Stary nie można!!!! Musisz z żoną szczerze porozmawiać, jak dorośli ludzie. Spokojnym tonem, bez awantur. Nie mów o tym że ją śledziłeś itp. bo to mocno pogorszy sprawę. Poprostu wiesz i już. Zrób to jak najszybciej. Nie wiem czy uratujesz małżeństwo, tego nikt nie wie. Ale na Boga cieżkiego romans to nie film... to Twoje życie!!!!
Trzymam kciuki za Ciebie, pamiętaj że jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli kochasz żonę to walcz. Dla mnie sprawa jest oczywista, żona odchodzi z pracy albo z Twojego życia Mówisz bezrobocie, kariera, marzenia??? Czy kłamstwo i życie w nim jest tego warte.... Zastanów się Stary.
napisał/a: arturo1 2009-10-25 07:45
orion napisal(a):...po prostu rasowy dziwkarz.

Ciekawe, ze zone nazywasz dziwka. Hmm... to jak nazwiesz meza tej "dziwki", ktory na to wszystko powala bo sa z tego korzysci ?

Po raz enty... wez sie w garsc i zalatw to jak MEZCZYZNA. Bo jak tak dalej pojdzie to ten dziwkarz przeleci Ci takze corke.
napisał/a: snnemeznis 2009-10-25 12:53
Fakt, jedna meska decyzja i sytuacja stanie sie klarowna. Czy w ta dobra czy w zla strone to juz nie nam decydowac.
napisał/a: Stranger 2009-10-27 14:05
Tak sobie czytam i czytam ten wątek...
Kurde, myślałem że po kilku sugestiach kolega orion weźmie sprawy w swoje ręce, ale nic podobnego! Wciąż tylko chłopie medytujesz, kombinujesz, myślisz, dołujesz się... Po co?
Zamiast filozofować huknij raz a dobrze. Co Cię obchodzi że w konsekwencji Twoja żona straci swoją wymarzoną pracę? Trzeba było myśleć wcześniej, a jak się wysłało szare komórki na urlop, to teraz trzeba za to płacić!
Zamiast się ciągle martwić za swoją niewierną kobietę i zastanawiać się jak jej tu jeszcze ułatwić życie, choć raz zadbaj o siebie!
Miej chłopie jaja...

pzd
napisał/a: kula 2009-10-27 16:08
Weź się w garść chłopie bo nie masz 15 lat tylko jesteś dojrzałym mężczyzną. Żona szaleje bo tak sie zachowują kobiewty które są zakochane, że latają jak na skrzydłach tylko ty wkońcu musisz jej te skrzydła przykrócić i z nia porozmawiaćchoc znajać zycie czasem szczere rozmowy nie wychodza na dobre. w takim przypadku zacznij dbać o siebie i o swoje samopoczucie o swoj spokoj wewnetrzny. zacznij wychodzić do ludzi i rozmawiać a nie błądz ciagle za tropem żony bo tylko się tym bezsensu dołujesz.
napisał/a: pemobb 2009-10-30 23:55
Byłem w bardzo podobnej sytuacji jak ty - i wygrałem (!?!)
Zanim rozpoczniesz walkę musisz sobie uświadomić że wina za zaistniałą sytuację zawsze leży po obu stronach jeśli nie to daj sobie spokój. Drugie banalne czy ją kochasz czy boisz się tylko zmian. Ja rozpocząłem od tego i dało mi to siłę. Moja taktyka była prosta: stać się kochankiem dla żony. Zanim przystąpiłem do działania przygotowałem się techniczne :
- wymiana telefonu żony na taki który na symbiana lub WMobile (zainstalowanie na nim programu który przesyła wszystkie sms do ciebie)
- zainstalowanie szpiega w kompie najlepiej przez https://secure.logmein.com ( widzisz online wszystko co dzieje się na kompie na którym działa żona
- uruchomienie na komórce śledzenia położenia komórki www.gdziejestdziecko.pl
- przydatny jest komunikator który umożliwia dzwonienie smsowanie podszywając się pod inną osobę www.wykrecnumer.pl
- ostatnie podsłuch i gps w aucie.
A po co to wszystko ???. Po to żeby gdy zaczniesz o nią walczyć jeżeli oczywiście chcesz - wyprzedzał ich o jeden krok. Dzięki temu wiedziałem o czym rozmawiają i dostosowywałem swoje działania do sytuacji . Bez tego chyba bym nie dał rady. Moja walka trwała cztery miesiące, trochę długo ale czas jest tu najważniejszy, bo gdybym postawił na samym początku warunek albo on albo ja - to koniec. Moja żona żyła jakby w równoległym świecie z którego jak narkomana trzeba było powoli wyciągnąć i sprowadzić do rzeczywistości. Zaczęło się od tego że powiedziałem jej że wiem o jej romansie i że wiem że była to po części moja wina ze do tego doszło. Powiedziałem że się zmienię. Jak pisałem wcześniej zacząłem grać rolę kochanka, wziąłem żonę (bez dzieci) w góry do hotelu na parę dni, na koncert U2 , kwiaty prezenty itp. Potem zacząłem kopać pod kochankiem – zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu że będę walczył o nią wszelkimi sposobami . Potem podziękowałem mu że otworzył mi oczy na moje błędy i że dał mi takiego kopa do życia że na pewno z nim wygram. Powiedziałem mu że takiego sexu z żoną dwa razy dziennie to nigdy nie miałem (chyba się wtedy wkurzył). Cały czas dzięki małej inwigilacji wiedziałem na czym stoję i kopałem jak kret pod tą gnidą (wredne sms ) prowokowanie do robienia scen zazdrości mojej żonie, pytanie go czy jeżeli mnie zdradza to czy jak będzie z nim to go nie będzie zdradzać z kim innym. Po prostu stopniowo obrzydziłem im ten związek. Ale pamiętaj wytrzymałem to tylko dlatego że kocham moją żonę – a prawdziwej miłości nic nie jest w stanie zniszczyć !!!!! Teraz mam żonę , kochankę i matkę (moich dzieci) w jednym i choć jest trudno - warto było walczyć . A rady zostaw szmatę dają ci którzy tego nie przeżyli bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
napisał/a: orion2 2009-10-31 02:15
witam wszystkich,
nie pisałem tyle dni bo zawiesiłem się w próżni, mam strasznego doła i przechodzę jakąś metamorfozę, wydobywam się powoli na wierzch i zaczynam dostrzegać siebie w tym wszystkim, zaczynam dostrzegać, że w tej całej sytuacji najważniejszy jestem JA.

Wszyscy macie racje, trzeba powiedzieć to i porozmawiać jak najszybciej,zaczynam to czuć z kazdym dniem chociaż ten każdy dzień boli niemiłosiernie. Wszystkie powody wymyślane przez mój strach aby to oddalić straciły sens, wyblakły i odeszły gdzieś daleko. Możecie mi teraz nagadać, nakrzyczeć itp. ale potrzebuję jeszcze dosłownie parę dni aby poczuć się pewniej aby głos nie uwiąz mi w gardle w połowie zdania a łzy nie pozwoliły mówić. Jestem chyba bardziej wrażliwy niż normalny facet i dlatego tak mi trudno.

Wiecie co... chciałem w myślach odwrócić sytuację, pomyśleć co ja bym czuł gdyby zona zarzuciła mi zdradę, jak ja bym się wtedy zachował, co bym jej wtedy powiedział... i co ? ... ja nie byłem w stanie wogóle sobie tego wyobrazić, że mógłbym to zrobić i tak strasznie skrzywdzić najbliższą osobę.
Słowa, które chcę powiedzieć w myślach padły już miliony razy, w samotności wypowiedziałem je na głos, przyzwyczajam się do nich, słowa te sprawiają mi ogramny ból i cały czas niedowierzam, że jestem w takiej sytuacji, że muszę je powiedzieć.
Ostatnio zdobyłem książkę Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości" i w miarę możliwości ją czytam, zacytuję Wam:

"Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale właściwym podejściem do konfliktu małżeńskiego można zmienić rozchwiany związek we wspaniałe, zdrowe małżeństwo. Z drugiej strony, nieodpowiednia reakcja w chwilach kryzysu może do końca zdusić tlącą się jeszcze miłość."

i takie jest moje myślenie w stosunku do rozmowy i dlatego ta rozmowa jest dla mnie taka ważna, muszę przyzwyczaić swoje emocje do ekstremum aby w nieodpowiednim momencie nie wzieły górę i nie sprowadziły rozmowy do jednego słowa... rozwód.
Nie wiem czy to rozumiecie ale muszę jeszcze te parę dni wytrzymać. Już wiem kiedy to nastąpi i nawet wybuch bomby atomowej tego nie powstrzyma.

do majki 83 - jak zawsze masz rację, zadziwiasz mnie swoimi jakże trafnymi spostrzeżeniami.
Może pewnych rzecy nie dostrzegam ale jak czytam Twoje posty... Boże, to prawda, dokładnie tak jest.

Sara111 napisal(a):a dla Ciebie - co jest najważniesze? Co chcesz z tego wszystkiego uratować?

...i tu jest problem, na dzień dzisiejszy jestem tak rozwalony i ekstremalne uczucia z plusa na minus i spowrotem, że to pytanie jest dla mnie na razie bez odpowiedzi. Zdrowy rozsądek podpowiada, że chciałbym uratować naszą miłość choć uczucia szarpią się w różne strony.
Luca napisal(a):Musisz z żoną szczerze porozmawiać, jak dorośli ludzie. Spokojnym tonem, bez awantur.

arturo napisal(a):... wez sie w garsc i zalatw to

Stranger napisal(a):Zamiast filozofować huknij raz a dobrze.

kula napisal(a): tylko ty wkońcu musisz jej te skrzydła przykrócić i z nia porozmawiać

macie rację, MUSZĘ, ja już to wiem ale uwierzcie, to jest dla mnie bardzo bardzo ciężkie i bolesne pomimo, że pozbywam się z własnego umysłu wszelkich skutków ubocznych jak praca , marzenia, święta itp.

pemobb - nie jestem agentem 007 ale mimo to wiele razy jestem krok przed nimi, w moim przypadku nic to nie daje bo gdy mają coś zaplanowane nawet wycieczka na księżyc nie robi wrażenia... zawsze znajdzie się jakaś wymówka i nie pomoże święty boże...

dzięki wszystkim za posty i wsparcie, nie bójcie się ostrych słów, nieraz są one bardzo potrzebne, piszcie, bo w realu zostałem z tym wszystkim sam.
napisał/a: pemobb 2009-10-31 09:32
Pozwalasz im na rozwinięcie ich związku to błąd - czacznij działać bo przyjade do ciebidam ci w pysk co byś się opamiętał !!!!!!!!!!
napisał/a: majka 83 2009-10-31 13:46
Orion, musisz sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie czy chcesz porozmawiać z żoną czy nie. pomobb ma rację, pozwalając dalej rozwijać się temu romansowi tracisz szansę na uratowanie małżeństwa.Od kiedy wiesz od 2 miesięcy? Twoja żona ma wyrzuty sunienia,nie chce tak naprawdę od Ciebie odchodzić,nie chce rozbijać rodziny i TY wiesz o tym, Twoja żona nie ma nawet do kogo odejść, bo kochanek nie porzuci dla niej rodziny.To argumenty, które przemawiają za Tobą, ale z każdym dniem rozwijającego się romansu tracisz je, gdyż ta para jest coraz bardzie sobie bliskaj i żonie coraz trudniej będzie to zakończyć. Dobrze,że w tym wszystkim zaczynasz zauważać Siebie,ta " wiedza" zupełnie rozwaliła Twoją samoocenę a argumenty za odkładaniem rozmowy, były zwykłym oszukiwaniem własnego zdrowego rozsądku.
Zauważyłeś, żę zacząłeś się już przyzwyczajać do tej całej sytuacji?Do swojego bólu? Człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić, kochanek daje pracę żonie i córce,macie dość dobry standard życia, masz spokojne dni , przed Tobą spokojne święta...a tak naprawdę masz już tylko krok do akceptacji tego całego układu...
Jeszcze parę dni, jeszcze parę dni..odkiedy to sobie powtarzasz? Tu trzeba SZCZEREJ ROZMOWY MIĘDZY WAMI a nie uczenia się jak lepiej znosić ból by zaakceptować ten trójkąt i szukania na to argumentów ( praca córki, święta itp)
Orin ustal sobie termin , w którym porozmawiasz z żoną i tego terminu się trzymaj,nie da się zauważać Siebie i swojej wartości i jednocześnie tkwić w takiej sytuacji bo to jest sprzeczne same w sobie.
Ustal termin rozmowy i się go trzymaj...albo zostaw całą sprawę, dowody, które masz zachowaj, przydadzą się kiedy ta parka wreszcie dojdzie do wniosku,że nie potrafi bez siebie żyć i jest już gotowa odejść od rodzin. Przewidziałeś taki scenariusz?
Pozdrawiam.

[ Dodano: 2009-10-31, 14:20 ]
Orionie łzy i tak polecą, nad tym nie zapanujesz,zbyt długo hodujesz w sobie ból, który nie ma ujścia, ale Twój spokój bardziej żonę zadziwi i zaniepokoi niż słowa emocjii, które są wypowiadane w chwili ogromnego szoku. Nie ma tu znaczenia czy pod wpływem emocji błagasz na kolanach czy wyzywasz, duże emocje rodzą duże emocje i są zawsze błędnym posunięciem.Ty już wychodzisz z fazy szoku,myślę,że poradzisz sobie.
napisał/a: orion2 2009-11-02 02:05
pomobb, nie trzeba, wszystkie Wasze posty to jak jeden wielki policzek na otrzeźwienie zmuszający do podjęcia decyzji i działania.

majka 83, jakbyśmy się znali od lat ... chcę porozmawiać szczerze z żoną, chcę właśnie jej TO powiedzieć jak najbardziej na spokojnie. I wiesz co ?, pisząc ostatni post już miałem ustalony termin, trzymam się tego i nic mnie już nie odwiedzie od niego, nawet w pracy wziąłem tydzień urlopu po tym terminie aby jakoś się pozbierać. Zrozumiałem, że to robi się coraz bardziej niebezpieczne dla mnie, dla nas ... przyzwyczajenie do bólu, "akceptacja", obojętność... tak nie może być, zrozumiałem to, dlatego ten termin ... i nic mnie już niepowstrzyma, żadne złudne i wymyślone argumenty.

Wiem, że później może być jeszcze gorzej, większy dół, większe odczucie bólu, większe poczucie krzywdy, którą mi wyrządziła, wtedy pewnie do mnie dotrze dogłębnie co się stało ... ale też wiem, że sytuacja będzie bardziej klarowna...dowiemy się co jeszcze do siebie czujemy i co zostało jeszcze z naszej miłości.
I wtedy będę potrzebował jeszcze więcej Waszej pomocy, zdaję sobie sprawę, że najwięcej można pomóc znając stanowisko dwóch stron a nie jak teraz ... bo teraz jest tylko jedna rada: porozmawiać, bez tego nie pójdę dalej ... więc dziekuję Wam wszystkim, że macie cierpliwość powtarzać mi: rozmawieć, rozmawiać... dzięki Wam za wszystkie "policzki", nakrzyczane posty... za Waszą sprawą odważyłem się i zdecydowałem... mam termin, chcę tego... a tak to mogłem sobie tkwić w odrętwieniu i beznadziejności aż do śmierci.