kto jest tym jedynym???

napisał/a: gula1 2009-01-27 15:23
Witajcie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała dylemat takiego rodzaju. Byłam zawsze pewna swoich uczuć, tego, że jestem z człowiekiem, który jest tym jedynym, który jako jedyny potrafi mnie uszczęśliwić, a ja jego. Sądziłam, że tka będzie zawsze, że będziemy się starzeć w uczuciu spełnienia naszego przeznaczenia. Nigdy (co to właściwie za słowo) nie przypuszczałabym, że moje serce zabije dla kogoś innego i że nie będzie chciało przestać wariować na jego punkcie. Z Michalem jestem 7,5 lat, małżeństwem jesteśmy od 3,5 roku, mamy 1,5 roczne dziecko. Wiele przeszliśmy razem i to bardzo ciężkich, trudnych chwil. Ale nie będę pisać o tym, bo to bardzo długa i bolesna historia. Michał był zawsze obok i pomagał nieść ciężar problemów, z którymi się borykałam. Nigdy mnie nie zawiódł, zawsze mogłam i mogę na niego liczyć. Jest przy tym bystry, bardzo inteligentny, przystojny do bólu, z poczuciem humoru. Pomaga mi ile może, zajmuje się dzieckiem bardzo dużo. Córka go uwielbia!
Wcześniej nigdy nie myślałam o innych mężczyznach, nikt nie był w stanie zawrócić mi w głowie. Przecież byłam taka szczęśliwa, miałam u boku swego księcia. Zawsze jednak do pełni szczęścia czegoś brakowało. Nie wiedziałam czego, nie umiałam naleźć odpowiedzi. Gdy pojawiło się dziecko, ta tęsknota nie minęła.
Po jakimś czasie zaczęły się zgrzyty. Walka ze zmęczenie, zwalanie na siebie nawzajem obowiązków, moje narzekiwania- że ciągle w domu, w pieluchach, w garach, że życie mnie omija, że przecież tyle poświęciłam (to inna historia), abyśmy byli rodziną . No to Michał wysłał mnie na aerobik, dzięki temu też szybko schudłam i wyglądam naprawdę dobrze. Poza tym ćwiczę do tej pory, tego też wymaga zresztą mój zawód- aby dbać o formę.
Mogłam wychodzić na ćwiczenia, robić co chcę, po jakimś czasie poszłam do pracy i w chwili obecnej nieco pracuję (2 d ni w tyg). Reszta czasu to obowiązki- dziecko, dom, dokształcanie się. Mam taki zawód, który wymaga pracy w domu. I to mi chyba przeszkadza, bo się nie wyrabiam, nie mam na to czasu, ani możliwości. I znów zaczynają się pretensje- Michała o to, że mam kiedy wyjść, a on nie, moje- że on pracuje w skupieniu w godzinach pracy, a ja nie- bo robię wszystko- pracuję, przygotowuję materiały dla pacjentów, zajmuję się dzieckiem, domem. Itd. Wiele rozmów, tłumaczenia, dochodzenie do porozumienia i znów pretensje. I ciągła walka ze zmęczeniem, z tym, aby się wyrobić, aby zdążyć, aby mieć też czas na zakupy, porządki, czasem jakieś przyjemności.
Wokół mnie było zawsze wielu mężczyzna, mąż to były sportowiec, więc poznałam wielu jego przystojnych kolegów. Ale nigdy nikt mnie nie zainteresował. Bo dlaczego?? Kochałam!
Poszłam na prawo jazdy. Poznałam Jacka. Spodobał mi się, został moim instruktorem. Po jakimś czasie zuauważyłam, że idę do niego na jady z przyspieszonym biciem serca, ze nie mogę oderwać od niego wzroku, że dużo myślę o nim i chcę być blisko….Jazdy dobiegały kńoca, oboje byliśmy smutni. Potem poczułam, jakby odebrano mi coś, na czym mi bardzo zależy. Często przechodzilam obok jego miejsca pracy, gdyż to moja droga na fitness. Czasem go spotkałam i oboje byliśmy bardzo uszczęśliwieni. Potem kilka razy zagadalam go na naszej klasie, wyciągnęłam nr telefonu. I to był początek. To ja byłam ta nachalna (to niepodobne do mnie). On się bronil, tym bardziej, że ma zasady, że nie rozbija związków, bo rozbił swój własny (jest rozwodnikiem, jego dziecko jest z mamą). Ale to się ciągnęło dalej. Poszlam do niego na jazdy dodatkowe. Było szalone podniecenie, trudne do opanowania i trudna do opisania ochota bycia blisko. Potem przyjechał do mnie do pracy. Był pierwszy pocałunek, dotyk. Wczoraj znow był i sytuacja się. powtorzyla Kocham go, szaleję na jego punkcie. Uwielbiam, gdy jest blisko, gdy się uśmiecha. Chcę go poznawać, być częścią jego życia. On też mnie kocha, ale wiem, ze nie możemy być razem. On nie pisze do mnie, tylko odpisuje, broni się przede mną, ale widzę, że już nie ma sił. To cud, że jeszcze niw wylądowaliśmy w łózku, bo nie potrafimy przy sobie trzymać rąk, gdy jesteśmy razem. Jest mi z nim wspaniale. To nie tylko podniecenie, ale coś znacznie więcej. Oboje się o tym przekonaliśmy, bo usiłowaliśmy tłumaczyć, że to tylko chwilowe…
Wiem, że życie razem wymaga wielu poświęceń, że to nie tylko chwile uniesienia, ale też i szara codzienność, obowiązki, problemy. Być może za pół roku stwierdziłabym będąc z nim, że to koniec, że nie pasujemy do siebie, nie potrafimy żyć ze sobą. Ale może być odwrotnie! Skąd mam wiedzieć, kto jest tym jedynym? Nie wiem czy kocham swojego męzą, czy to tylko przywiązanie, bycie ze sobą z poczucia obowiązku! Paradoksalnie- przed poznaniem Jacka- nie miałam takich dylematów, nawet się nad tym nie zastanawiałam! A teraz nie wiem nic….Wiem, co czuję, ze kocham ich obu…Obu inaczej. Ale kto jest tym, na którego czekam cale życie? Jeśli odrzucę Jacka, bo pojdę za głosem rozsadku, może stracę szansę na prawdziwe szczescie? Może to on jest mi przeznaczony, tylko przy nim odnajdę spokój? To on jest tą niewytlumaczalną tesknotą!!!!Skąd mam to wiedzieć? Skąd mam wiedzieć, ze jestem z tym, z którym być powinnam? Jeśli to odrzucę, to może stracę szansę na szaloną, prawdziwą miłość! A może nie….może okazę się coś zupełnie innego! I rozbiję rodzinę, rozdzielę ojca z dzieckiem….I będę tego żałowac do końca życia….Ale skąd mam to wiedzieć???? Smutno mi, pogubiłam się, jestem strasznie rozdarta i nieszczęsliwa! Do tego dochodzi poczucie winy, że krzywdzę człowieka, który na to nie zasluguje.

Co mam robić???W teorii jestem świetna, w praktyce rozstaję się z Jackiem każdego dnia i zawsze wracam i nie mogę odjeść naprawdę. Nie umiem 
Napiszę jeszcze jedno- sama umiałabym poradzić osobie w podobnej sytuacji- co ma zrobić; ale przeżywając to wszystko tak mocno- nie wiem nic  Stracilam poczucie rzeczywistości, realności, nie umiem być obiektywna….Potrzebuję wsparcia. Was…..
Czemu pozwoliałm na to uczucie? Czemu pojawiło się, skoro przysięgałam, kochałam (kocham?), miałam wszystko…Czemu straciłam czujność?? Czy wobec tego istniej coś takiego jak prawdziwa milość? Czy prędzej czy później ona się po prostu konczy, wypala i zostaje tylko przywiązanie i przyjaźń? Do diabła z moimi wartościami, przekonaniami, priorytetami  Nie jestem im wierna 
napisał/a: Monini 2009-01-27 15:37
gula, napisalas, ze przeszliscie z mezem duzo ciezkich chwil... ciekawe, czy ten instruktor tez by takie z Toba przeszedl... czy uciekl przy pierwszej powazniejszej przeszkodzie...
Moim zdaniem to jest zauroczenie, ktore minie lub nie, to zalezy od Ciebie.
Dziwi mnie tylko jedno: ze to nie on, a Ty do niego piszesz, majac meza i dziecko. Sama pchasz sie w jego ramiona, krzywdzac swoich bliskich.

gula napisal(a):Czemu pojawiło się, skoro przysięgałam, kochałam (kocham?), miałam wszystko…Czemu straciłam czujność??

ale to Ty go zdobywasz, Ty do niego piszesz, czyli to nie jest utrata czujnosci z Twojej strony, tylko zamierzone dzialanie.
gula napisal(a): Do diabła z moimi wartościami, przekonaniami, priorytetami  Nie jestem im wierna 

niestety
napisał/a: gula1 2009-01-27 15:49
Masz racę, powinnam to przerwać, bo wiem, że wtedy jemu też będzie łatwiej. Ale wczoraj sam z własnej woli przyjechał i wcześniej sam to zaproponował. A ja nie miałam sił, aby powiedzieć nie, bo tak naprawdę cieszyłam się na to spotkanie...Ciągnie mnie do niego, tak b. mocno, nie umiem się temu oprzeć. I pomimo tego, że tłumaczę sobie, że to bezsensu, że to nie ma przyszłości, że krzywdzę rodzinę....Robię tak naprawdę coś wbrew sobie (bo wiem, że to złe) i nie mogę przestać... próbuję, walczę, ale z marnym skutkiem :(
napisał/a: Patka2 2009-01-27 15:57
zmień numer telefonu, nie spotykajcie się, będzie Ci łatwiej zapomnieć.
napisał/a: ~gość 2009-01-27 16:16
gula napisal(a):Paradoksalnie- przed poznaniem Jacka- nie miałam takich dylematów, nawet się nad tym nie zastanawiałam! A teraz nie wiem nic….Wiem, co czuję, ze kocham ich obu…Obu inaczej. Ale kto jest tym, na którego czekam cale życie? Jeśli odrzucę Jacka, bo pojdę za głosem rozsadku, może stracę szansę na prawdziwe szczescie? Może to on jest mi przeznaczony, tylko przy nim odnajdę spokój? To on jest tą niewytlumaczalną tesknotą!!!!Skąd mam to wiedzieć? Skąd mam wiedzieć, ze jestem z tym, z którym być powinnam? Jeśli to odrzucę, to może stracę szansę na szaloną, prawdziwą miłość! A może nie….może okazę się coś zupełnie innego! I rozbiję rodzinę, rozdzielę ojca z dzieckiem….I będę tego żałowac do końca życia


No to teraz mniej romantycznie - jeśli byś wybrała Jacka to nie poszłabyś za głosem serca tylko tej czystej chemii. Nie znacie się w ogóle ,a to co czujesz to po prostu namiętność. Myślę że brakowało ci czegoś przez lata w zwiazku z mężem (może własnie ta chemia sie skończyła)bo było zwyczajnie dobrze, bylaś szczęśliwa nie było problemów. Po drugie poczułaś zanik więzi łączacej cię z mężem z powodu robienia pretensji ,nie ma między wami komunikacji i teraz zakochałaś się w Iluzji Jacka przypisując mu wszelkie idealne cechy. Tylko że zawsze to tak wygląda na początku zakochanie, a później szara rzeczywistość ,nie łudź się że to będzie coś wyjątkowego i tak by was zastała szara rzeczywistość może i problemy z komunikacją się ponowiły, ludzie którzy się kochają po prostu umieją lub mozolnie uczą się znaleźć w tej codzienności, cieszą sie sobą ,a nie cieszą się ze posiadają zalew takimi hormonami w swoim ciele (a to właśnie ciebie dotyczy)
Nie możesz sie powstrzymać - to nie znaczy że cię ciągnie tylko po prostu nie masz siły woli.
Wyobraź sobie co by było gdyby mąż siędowiedział, jakby go to dotknęło, ile by wycierpiał - jeśli cię to nie rusza to napewno go nie kochasz, a jeśli jednak poruszy to zakończ to wreszcie tylko na odległość .Chemia to jeszcze żadna miłość ,niezależnie od tego jaka jest silna. A skoro mowa o przeznaczeniu to pomyśl że miało się tak ułożyc - że jesteś szczęśliwa żyjesz bezproblemowo aż tu nagle masz wybór potraktować swoich bliskich jak przedmioty i wymienić męża na nową chemię dla własnego egoizmu i mocniejszych przeżyć.
Jak chcesz znać odpowiedź co będzie w przyszłosci to Tarot albo I-ching może ci na to odpowiedzieć. Ale chyba warto byłoby porozmawiać z mężem o wszystkim bez kontr i lub zarzutów. Może on też sie czuje jak ty, że musi siedzić w pracy a mimo to jest niedoceniany.
napisał/a: dgw 2009-01-27 16:22
Jeśli tylko masz chwilę żeby się zatrzymać, pomyśl bo zabrniesz za daleko i wtedy będzie za późno.
A jeśli ta miłość prawdziwa jest w małżeństwie i kiedyś przyjdzie Ci się zmierzyć z tym co zrobiłaś lub jeszcze zrobisz, będzie trudno wytłumaczyć próżność itd

Nie tak dawno słuchałem właśnie takiego tłumaczenia że tak naprawdę nic się nie stało oprócz no właśnie a to okropnie boli.

Szczerze odradzam.

Zabierz męża na weekend, zrób mu niespodziankę , może wyskok w góry dzieciak może zostanie z rodzicami lub teściami.


Zauroczenie, a jak otrzeźwiejesz?
napisał/a: Magdalena32 2009-01-27 16:54
ile znasz tego instruktora że już sądzisz że to miłość? kobieto weź zacznij w końcu zachowywać się jak ktoś dorosły i odpowiedzialny, uważasz że to miłość to na miłość Boską zakończ swoje małżeństwo bez wdawania się w romans! zacznij w końcu postępować tak jak sama byś chciała aby inni postępowali z Tobą! masz dziecko, masz męża i nie interesuje Ciebie to że ich ranisz? co z Ciebie za człowiek? co z Ciebie za matka? on pewnie nie jednej opowiada to samo że kocha itd a Ty połknęłaś haczyk i dałaś się nabrać na te puste słowa.
jeżeli uważasz że kochasz ich obu to tak naprawdę nie kochasz żadnego z nich, no ale skoro wolisz zniszczyć życie swojemu mężowi z którym przeszłaś wiele ciężkich chwil i który był zawsze wtedy przy Tobie to gratuluje wyboru, a romansując z tamtym tylko dodatkowo go upokorzysz, a chyba nie na to zasługuje po tym że cały czas był przy Tobie...
napisał/a: dgw 2009-01-27 18:46
dominik25
mocno ale bardzo dobrze napisane.
napisał/a: gula1 2009-01-28 09:43
Dominik-proszę nie oceniaj mnie jako matki! Jestem nią, zaryzykowalm swoje zdrowie i straciłam je, aby mieć swoje maleństwo!Więc nie pisz mi nic na ten temat, oceń jako osobę, która się zagubiła, nie wie co zrobić i jeszcze nie zrobila tego najgorszego. Ale nie oceniaj mnie jako matki,ok???!!!Co Ty o mnie wiesz, gdybyś wiedział co przeszłam, aby być mamą, to byś zmienił nieco ton! Możesz pisać jakim jestem złym człowiekiem, pustym, egoistycznym, ale proszę- nie ocenaj mnie jako matki! Dla dziecka zrobiłabym wszystko i zrobię zawsze!
A teraz walczę, chcę wszystko naprawić....

Macie wszyscy rację, dziękuję Wam za te opinie. Wczoraj od południa i dziś nie napisałam do niego nic. Widziałam go idąc na fitness, ro zmawialiśmy jak koledzy,a wracając widziałam jak świetnie się bawił rozmawiając z jakąś panienką. Nieco otrzeźwiałam. To boli, ciągnie mnie, chodzę podminowana, ale nie zrobię nic. Muszę to przelknąć, zająć się swoją rodziną, sprobować odnaleźć uczucia, które połoczyły mnie z Michałem. On nie zasługuje na takie traktowanie, jest wspanialym czlowiekiem! Doceniam to co robi dla nas, kocham Go jako mężczyznę, czlowieka....NaprawdE!!!Uwierzcie mi!
Być może to rzeczywiście czysta chemia, chęć przeżycia uniesień, wielkiej rozkoszy, poczucia tego wszystkiego, co towarzyszy początkom- adrenaliny, podniecenia, szybkiego bicia serca, tajemnicy....Pewnie za jakiś czas to by minęło. Byłam w kilku związkach i przecież tka jest zawsze! Ja to wszystko wiem!
To dlaczego myślę o nim, śnię, zaniedbuję męża??? Dlaczego dopuściłam w ogóle do tego???
Z mężem komunikacja się poprawila, bo zawsze dużo rozmawiamy. Czasem po prostu nie mamy już sił, jesteśmy bardzo zmęcznei, bo posiadanie dziecka, praca, dom to duże wyzwanie i mnóstwo pracy. Wiem o tym, wiedziałam. Nigdy nie miałam łatwo w życiu, ale zaciskałam zęby i jakoś to było. To dlaczego teraz chcę się poddać? Oddać siebie i uczucia czlowiekowi, którego tak naprawdę nie znam??? Przecież wiem, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż tylko chęć przeżycia uniesień! Że jest przyjaźć, zaufanie, prawidziwe nierozerwalne więzi! I to jest to, czego wiele ludzi szuka przez cale życie. A ja to mam i chcę pogrzebać...:(
Najgorsze jest to, że nie myślę racjonalnie, poddaję się emocjom....
Boli mnie myśl, ze dopuścilam w ogole do tej sytuacji. Nie zrobię już nic, nie będę pisać, potraktuję go jak kolegę- będę się starać. I ze wszystkich sił skupię się na rodzinie, na mężu. Źle mi, muszę to wszystko sobie poukładać i rzeczywiście wyjazd byłby dobrym rozwiązaniem.
Dziękuję Wam.
napisał/a: ~gość 2009-01-28 10:07
gula napisal(a):

Macie wszyscy rację, dziękuję Wam za te opinie. Wczoraj od południa i dziś nie napisałam do niego nic. Widziałam go idąc na fitness, ro zmawialiśmy jak koledzy,a wracając widziałam jak świetnie się bawił rozmawiając z jakąś panienką. Nieco otrzeźwiałam. To boli, ciągnie mnie, chodzę podminowana, ale nie zrobię nic.


Boli mnie myśl, ze dopuścilam w ogole do tej sytuacji. Nie zrobię już nic, nie będę pisać, potraktuję go jak kolegę- będę się starać. I ze wszystkich sił skupię się na rodzinie, na mężu.


Zobaczyłaś,że jesteś jedną z wielu i to Ciebie zabolało, bo tak naprawdę nie traktował Ciebie poważnie, a ty już zaczęłaś planować wspólne życie ?
Jest oczywiste, że byłabyś panienką na dwie, góra trzy noce- a skoro tak to po jaką cholerę chcesz kontynuować znajomość nawet w charakterze kolega - koleżanka?

To nie jest prawdziwy kolega - skoro miałaś z nim plany erotyczne, ale zagrożenie dla Twojego związku, tym bardziej że byłby to związek bez przyszłości.

Jedyne co zyskasz - to możesz obudzić się z ręką w nocniku - gdy mąż sę dowie - może od Ciebie odejść, a kochanek - cóż z pewnością pragnie wychowywać obce dziecko, zamiast uwodzić kolejne kursantki.
Zerwij wszelkie kontakty - jest to najlepsze lekarstwo.
napisał/a: sorrow 2009-01-28 10:25
gula napisal(a):Najgorsze jest to, że nie myślę racjonalnie, poddaję się emocjom....

Tym krótkim zdaniem podsumowałaś właściwie swoją sytuację. Jeśli się jeszcze zastanawiasz czy to tylko zauroczenie, czy chemia, to teraz ni powinnas mieć wątpliwości. W miłości nie ma miejsca na nieracjonalne myślenie i miłość nie skałada się z emocji. Osoba, która cię tak zafascynowała nie ma nic wspólnego z "tym jedynym"... którego właściwie już znasz i masz, tylko trochę pokrył się kurzem w problemach dnia codziennego. Kiedy jesteś pod wpływem zauroczenia to trudno się z niego wyplątać. Najszybszym i najprostszym sposobem, który działa niezawodnie byłoby właśnie zauważenie "ukochanego" w relacjach z innymi paniami. To działa jak kubeł zimnej wody i od razu klapki z oczu opadają. Zatrzymasz się wtedy na chwilę i pomyślisz "co ja robię?". Za to w przyszłości będziesz bogatsza o to doświadczenie i gdyby zdarzyła ci się jeszcze podobna okazja, to będziesz wiedzieć co zrobić.

Oczywiście wyplątanie się z tego zauroczenia to raptem pierwszy krok. Dużo ważniejsze jest oświeżenie waszych relacji z mężem. Już zaczęliście... poprzez rozmowy... i to jest świetna wiadomość. Myślę, że powinniście jeszcze bardzo mocno zastanowić się na ile wasze życie zawodowe ma udział w niszczeniu tego, co piękne pomiędzy wami. Podejrzewam, że ma ogromny. Trudno człowieka pracującego wybić z rytmu, bo często nie dopuszcza do siebie, że mógłby pracować inaczej, mógłby inaczej gospodarować czasem... może czasem poświęcając coś (pieniądze, stanowisko). Zobacz jednak co przez to zyskuje. Na koniec i tak rodzina będzie tym, co najbardziej się będzie dla ciebie liczyć... sama zobaczysz. Inwestycja swojego cennego czasu w pracę i pieniądze to ślepa uliczka. Zainwestuj więcej go w męża i dzieci - będziesz bogata. Cieszę się, że w swoim ostatnim liście doszłaś do odpowiednich wniosków. Trzymam kciuki, żebyś teraz w tym wytrwała.

Masz całkowitą rację pisząc, że nie można oceniac cię jako matki. Każda matka, tak jak i ty ma swoją historię w relacji z dzieckiem. Czasem to historia pełna problemów, wyrzeczeń i bardzo silnych więzi. Musisz po prostu zrozumieć młodziutkiego człowieka (jakim jest dominik25) nie mającech w tym żadnych doświadczeń, dla którego rozwiązania wszystkich problemów są proste - czarno-białe. Nie jest w stanie dostrzec całej złożoności takich sytuacji i najprościej mu po prostu kategoryzować wszystkich do dwóch szufladek - albo jesteś zła, albo dobra. Mam nadzieję, że miłość do dziecka będzie jedną z tych rzeczy, która pozwoli ci odbudować wasze małżeństwo.
napisał/a: Magdalena32 2009-01-28 10:35
gula napisal(a):Możesz pisać jakim jestem złym człowiekiem, pustym, egoistycznym, ale proszę- nie ocenaj mnie jako matki! Dla dziecka zrobiłabym wszystko i zrobię zawsze!
A teraz walczę, chcę wszystko naprawić....


no i dlatego dziecka jesteś gotowa zniszczyć własną rodzinę i zabrać ojca którego tak to dziecko kocha?

a to że nie odezwałaś się wczoraj do niego to co to za sukces? on zadzwoni czy napisze dzisiaj do Ciebie i odrazu dostanie odpowiedź. tu na forum piszesz że będziesz walczyć a i tak zrobisz inaczej żeby "lepiej wypaść". na forum już jedna osoba była która też miała walczyć o małżeństwo, też miała się nie odzywać do tego drugiego i ostatecznie skończyło się na łóżku po jakimś czasie (chociaż wcześniej również były tylko pocałunki) pewnie i Ty będziesz dążyła do tego bo tak bardzo tamten Ciebie pociąga. jeżeli faktycznie tego chcesz to oszczędź mu wstydu i cierpień i powiedz że odchodzisz a wtedy możesz to robić z każdym kto będzie Twoim zdaniem bardziej pociągający dla Ciebie.

jako instruktor ma kontakt z wieloma kobietami i sądzisz że tylko Tobie mówi o uczuciach? on to mówi każdej która wsiądzie do jego auta.