stosunek (nastawienie) ojca do dziecka

napisał/a: candela1 2012-10-23 20:27
Bardzo mnie ciekawi pewna kwestia. A mianowicie jak wygląda nastawienie waszych mężów/partnerów do dzieci do posiadania dzieci?

Zasadniczo chodzi o to czy ten stosunek sie jakoś zmienia z czasem. Bo powiedzmy sobie szczerze zazwyczaj to kobiety zachwycają się maleńkimi ubrankami, roztkliwiają się nad nałymi stópkami każdego mijanego niemowlęcia aż w końcu poczują, że problem polega na tym iż mają w sercu dziurę, którą zapełnić może tylko dziecko....
Od razu zaznaczam (zanim rozpęta się burza ), że zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie kobiety tak mają.
A teraz do mężczyzn. No więc mężczyźni, zazwyczaj, nie mają takiej wielkiej potrzeby posiadania potomka, niektórzy nawet wzdryygają się na myśl o śliniącym się niemowlaku mogącym mu odebrać jego wolność, boją się dzieci, brzydzą się ich bądź też dzieci są im obojętne.
I o tych mężczyzn mi najbardziej chodzi.
Czy w momencie ślubu, dowiedzenia się o ciąży, pojawienia się dziecka na świecie ta postawa się zmienia czy raczej jak facet tak ma to już jest to przypadek beznadziejny?

Będę wdzięczna za odpowiedzi
napisał/a: ~gość 2012-10-23 20:49
Mój mąż hmm jak by to ująć - generalnie zawsze lubił dzieci i miał świadomość, że wcześniej czy później przyjdzie czas, w którym je będziemy mieć. Nie było to na zasadzie np. "teraz nie chcę, może po ślubie", ale bardziej "teraz nie planujemy, ale jak będzie to będę się cieszyć". U nas tak na prawdę to moja choroba przestawiła nas na starania a nie tyle sam ślub, czy zamieszkanie razem, czy status finansowy :)
napisał/a: Monini 2012-10-24 01:06
U mojego to było tak, że w sumie zawsze tak jak ja mówił, że nie chce dziecka i nigdy nie będzie miał.
Ale później się odmieniło i u mnie i u niego... chciał, bardzo chciał, no ale po 3 latach bezowocnych starań, które i jego wiele nerwów i stresów kosztowały powiedział kategoryczne nie... wątpię, żeby jeszcze mu się zachciało podobnie zresztą jak mi.
Ale mamy psa i kota, wystarczają, pustki nie ma
A że byłby super ojcem to wiem, tyle, że nie bardzo by się zajmował dzieckiem, wszystko by było na mojej głowie, na jego jedynie przyjemności, więc podziękuję za taką rozrywkę

Aaaa i ja jestem akurat z tych nie za bardzo roztkliwiających się, choć fakt zdarza mi się, na całe szczęście rzadko
napisał/a: NolaRice 2012-10-24 13:11
Myślę, że ciężko pragnąć czegoś czego się nie zna, czegoś co jest obce i nieokreślone. Na tej samej zasadzie podchodzi do posiadania potomstwa mój mąż. Jest on typowym umysłem ścisłym, czasami bardziej zawiła rozmowa (np o uczuciach) jest dla niego trudnością a co dopiero wyobrażenie sobie takiej abstrakcji jak dziecko. Bo jest to na chwilę obecną abstrakcja.
Mój mąż ani chce, ani nie chce. Standardową odpowiedzią jest "nie teraz, później". Przy czym nie wiadomo dokładnie kiedy nastąpi to później i czy w ogóle nastąpi Na szczęście do tematu podchodzimy identycznie. Tzn jest nam dobrze razem i niczego nam nie brakuje do szczęścia. Nie czujemy żadnej "pustki" która musielibyśmy wypełnić. Po prostu czujemy się kompletni i szczęśliwi i trochę boimy się cokolwiek "ruszać" bo skoro tak nam dobrze to po co coś zmieniać?

A druga sprawa. Mówi się, że na kobietę spada większość obowiązków domowych, opieka nad dzieckiem, dbanie o dom etc. Ale to na mężczyznę spada ODPOWIEDZIALNOŚĆ za swoją rodzinę. Przy obecnej polityce prorodzinnej (a raczej jej braku) kobieta po porodzie często wypada z rynku pracy, zostaje "odstawiona" na boczny tor i nie oszukujmy się, często to na faceta spada obowiązek zarabiania na całą rodzinę. Kobiecie jest ciężko fizycznie i emocjonalnie, mężczyźnie też, do tego ta presja i stress że trzeba być idealnym mężem i ojcem. Idź do pracy, zarób na rodzinę, przyjdź do domu, pobaw sie z dzieckiem, wspieraj żonę, martw się z czego zapłacić kredyt na mieszkanie...Jak o tym myślę, to mam ochotę zaoszczędzić mężowi tych "przyjemności".
napisał/a: sorrow 2012-10-24 15:48
candela napisal(a):Czy w momencie ślubu, dowiedzenia się o ciąży, pojawienia się dziecka na świecie ta postawa się zmienia czy raczej jak facet tak ma to już jest to przypadek beznadziejny?

Mój stosunek do obcych dzieci nie zmienił się ani trochę po ślubie. Za to za swoimi od początku przepadałem. Trudno więc na podstawie obserwacji, których dokonałaś rozpatrywać "beznadziejność" przypadku.
napisał/a: daffodil1 2012-10-24 19:03
candela, Ja jestem z tych kobiet, które nie roztkliwiają się nad dziećmi i nimi nie zachwycają. Co do mojego Męża, to zawsze jak rozmawialiśmy to powtarzał, że chce mieć dzieci, ale dopiero 2-3 lata po ślubie, żebyśmy zdążyli się też nacieszyć sobą. Po ślubie nic się nie zmieniło, najbardziej chciałby mieć chłopca ;) Ale nie ma żadnego parcia ani z jego ani z mojej strony. A ogóle dzieci nas narazie irytują... ich płacz, wyrywanie się w sklepie, wymuszania, zrzucanie wszystkiego z półek sklepowych - cóż, przepraszam ;)
napisał/a: Itzal 2012-10-24 20:10
sorrow napisal(a):Mój stosunek do obcych dzieci nie zmienił się ani trochę po ślubie. Za to za swoimi od początku przepadałem.




Mój mąż nie ma odniesienia do dzieci ogólnie, bo mało mamy znajomych, którzy mieliby dzieci Lubi mojego chrześnika i jego brata, bo jest dla nich "komputerowym bogiem i zbawicielem", a jemu pasuje takie podziwianie Lubi moich bratanków, bo widzą w nim idealnego stylistę i podzielają już od małego jego gust do koszulek z trupimi czachami Chyba lubi moją siostrzenicę, bo ta się w nim zakochała Dzieci osób niepokrewnych politycznie i rodzinnie spływają po nim jak woda po kaczce i ich nie zauważa Podobnie zresztą, jak ja Na podstawie tego wszystkiego nie wiem co o tym myśleć
napisał/a: ~gość 2012-10-24 20:27
daffodil napisal(a): A ogóle dzieci nas narazie irytują... ich płacz, wyrywanie się w sklepie, wymuszania, zrzucanie wszystkiego z półek sklepowych - cóż, przepraszam
oj mnie też i to jak :P ale nie oszukujmy się - zachowanie dzieci to głównie wina rodziców, jakoś dzieci znajomych czy rodziny są grzeczniejsze :D
napisał/a: daffodil1 2012-10-24 20:53
vanilla napisal(a): ale nie oszukujmy się - zachowanie dzieci to głównie wina rodziców
no zdecydowanie... dlatego denerwują mnie te rozkładające w niemocy ręce mamusie, które wkładają do wózka każdą wskazaną przez dziecko zabawkę
ja jak byłam mała to nawet nie śmiałam poprosić o balona z helem na jakimś odpuście, bo miałam wizję że to taaaaaaaaaaaaakie drogie (na moje dziecięce rozumowanie suma = jak za samochód) i mamusia nie ma pieniędzy. Koniec. Nigdy nawet nie zakwiliłam.

vanilla napisal(a): jakoś dzieci znajomych czy rodziny są grzeczniejsze
ojjj nie... jak ja słyszę mojego brata mówiącego setny raz 'bo dostaniesz karę jak się nie uspokoisz' to szlag mnie trafia mój chrześniak z uporem dalej robi dalej na złość, a jak w końcu karę dostanie to się przymila z tym swoim fałszywym 'tatusiuuuu.....ploszę...'
napisał/a: ~gość 2012-10-25 07:59
daffodil napisal(a):ojjj nie... jak ja słyszę mojego brata mówiącego setny raz 'bo dostaniesz karę jak się nie uspokoisz' to szlag mnie trafia mój chrześniak z uporem dalej robi dalej na złość, a jak w końcu karę dostanie to się przymila z tym swoim fałszywym 'tatusiuuuu.....ploszę...'
no to widać mi się tak trafiło :P Chociaż też nie oszukujmy się, zbyt wielu tych dzieci do obserwacji nie mam :P
napisał/a: daffodil1 2012-10-25 09:32
vanilla, no ja też w sumie nie :P
jak się tak teraz zastanawiam to mnie chyba bardziej irytują nieporadne matki. Bo jak dziecko krzyczy/płacze w sklepie, bo mama nie chce czegoś kupić to mi jakoś nie przeszkadza
ale temat w sumie nie o tym...
napisał/a: Misiaq 2012-10-25 09:53
candela, mój mąż zawsze powtarzał, że chce mieć dziecko (w swoim czasie ), ale nie reagował "czułościami" na widok każdego malca na ulicy, jego stosunek do dzieci był raczej obojętny Chociaż mimo tej jego obojętności dzieci w rodzinie go uwielbiały zawsze, szczególnie moja bratanica I ślub tu nic nie zmienił Jak zaszłam w ciążę to była ogromna radość u nas obojga i przez pierwsze dni od potwierdzenia ciąży oboje chodziliśmy z bananem na twarzy, a jak się Mikołaj urodził to już totalne szaleństwo. Teraz Marcin spędza z Mikołajem mnóstwo czasu, bawi się z nim, kapie, przebiera, razem oglądają bajki, czytają książeczki, mają swój męski świat. Także swoje dziecko traktuje się inaczej niż "obce", chociaż nie można zakładać, ze tak będzie w każdym przypadku. To jest bardzo indywidualna kwestia.