Tatusiowie piszcie!!!

napisał/a: tatablog 2009-02-12 16:48
Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale chyba nie chodzi o trzecią osobę tylko coś innego. Tak czy siak sorrow ma rację. kurlandia, opisz dokładniej sytuację. Czasem samo napisanie niesie za sobą jakieś rozwiązanie.
napisał/a: makowka 2009-02-13 00:12
Tatusiowie,

Czy moge się tak do Was zwracać?
Na razie to ja mam pewność, że cierpię na POS. Ale nauka mówi, że stymulacja może tu pomóc. Dotychczas mój ginekolog mi w tym pomagał, ale rezultatów jak na załączonym obrazku nie ma. Moja druga połowa dotychczas się nie badała. Ale obydwoje przekroczylismy już 35 lat więc zasugerowałam, że nalezy zbadać również jego nasienie. Staralam się byc delikatna, przystał na to. Przeprowadziłam rozległy wywiad o Invikcie i badaniach dotyczących kobiet i mężczyzn. Słyszałam same dobre opinie. Stąd nasza, bo to była wspólna decyzja. żeby udać się tam na konultacje. Nie mamił nas tylko fakt, iż są bezpłatne, choć nie ukrywam, że gdyby w grę wchodziła inseminacja, czy in vitro musielibyśmy sie trochę nagimnastykować finansowo.
Mam wrażenie, że moja druga połowa przestraszyla się, że nagle ktoś może mu odebrać męskość. Bo co jeśli okaże się, że jego nasienie jest nie w pełni wartościowe? To nie zmieni moich uczuć, ale ile razy można to powtarzać. ja też nie jestem ze skały. Mam swoje emocje.
Jak powinnam z nim rozmawiać? Cisnęłoby się na usta gierkowskie pomożecie? I chciałabym od Was usłyszeć POMOŻEMY.

Pozdrawiam
napisał/a: sorrow 2009-02-13 11:10
No cóż... skoro jesteście po 35, to najlepszym argumentem jest strata czasu. Gdybyście mieli po 25, to moglibyście próbować i próbować, aż coś tam kiedyś by zaskoczyło. W waszym wieku po prostu warto zbadać się, żeby z góry odrzucić pewne metody na zajście w ciążę, a skupić się na innych.

Tylko, że u was bezpłodność nie jest tym najważniejszym problemem jak widzę, tylko poczucie owej słynnej "męskości". Dla jednych męskość to odpowiedni wygląd, dla innych wielkość przyrodzenia, dla jeszcze innych umiejętność sprania kogoś po gębie, a w końcu dla nie których możliwość zapłodnienia kobiety. Kwestia psychiki i kompleksów. Do 15 nie macie już czasu na psychologa, więc pozostają wam tylko rozmowy. Według mnie zapewniając o miłości robisz co możesz. To i tak jego decyzja i jeśli się nie zdecyduje będziesz musiała się z tym pogodzić. Powiedz mu, że o wiele trudniej będzie ci żyć w nieświadomości skąd bierze się wasz problem niż ze świadomością, że masz bezpłodnego partnera.
napisał/a: destyni 2009-02-13 12:15
Sorrow, tutaj chyba jest niepłodność, a nie bepłodność :( Ja bym tam spróbowała pogadać z Twoim partnerem o tacierzyństwie i jego zaletach. Myślę, że można to rozwiązac nawet bez pomocy psychologa. Powiedz, że to często niezależne od niego i to nie jego wina. Myślę, że jeszcze nie jest za późno i skoro ta invicta ma takie dobre opinie to spróbujcie postarać się o dziecko z jej pomocą. Naprawdę warto
napisał/a: sorrow 2009-02-13 13:43
verble napisal(a):Sorrow, tutaj chyba jest niepłodność, a nie bepłodność

Hmm... nie wiem skąd to przekonanie. Dopiero po zrobionych badaniach będą wiedzieć czy to jedno, czy drugie. Ja póki co użyłem "bezpłodność" w potocznym znaczeniu (jak nasza encyklopedia dopuszcza), żeby określić problem z zajściem w ciążę.
napisał/a: tatablog 2009-02-13 18:50
Jestem w takim samym wieku jak Wy (35). Dlatego wiem, że nie ma co się zastanawiać. To po pierwsze. Po drugie kurlandia piszesz:
napisal(a):
Mam wrażenie, że moja druga połowa przestraszyla się, że nagle ktoś może mu odebrać męskość.

Ja to odczytuję tak, że masz wrażenie bo się domyślasz. Jak zwykle panaceum jest rozmowa. Rozmowę nazwał bym doskonałym lekiem na absolutną większość utrapień.

Faktycznie do 15 macie niewiele czasu. Tym bardziej musicie sobie wszystko wyjaśnić. Porozmawiaj z nim, zapytaj się skąd obawy. Jeśli potwierdzą się Twoje wrażenia zapytaj się dla kogo ma być męski? Sądzę, że dla Ciebie okazaniem męskości z jego strony będzie pójście tam razem. Może okaże się, że zwyczajnie czegoś się boi. W takim razie jest jeszcze czas by zadzwonić do Warszawy, i żeby to on chwilę porozmawiał z lekarzem. Jeśli lekarz jest dobry to na pewno uspokoi Twojego mężczyznę.

Wasza siła tkwi w tym co razem robicie. Poza tym chodzi Wasze dziecko. Dlatego razem musicie to zrobić. Dla Waszego dobra.

Ja osobiście staram się wszystko wyjaśniać. Nawet jeśli to jest na początku cięższe, to często wystarczy się z tym 'przespać'. Rano zwykle jest lepiej i można dalej snuć wspólne plany.

Jeśli pomimo tego będziesz wyczuwała opór... hmm trudno. Może pojedź sama. Wykażesz się determinacją i może Twój wybranek zrozumie, że niepojechanie z Tobą jest mniej męskie niż stawianie czoła wyzwaniom.

Rozmowa, rozmowa, rozmowa.

Takie mam zdanie.

Tak czy siak powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Daj znać jak poszło.
napisał/a: makowka 2009-02-14 01:57
Ja staram się duzo rozmawiac, na każdy nurtujacy mnie temat, problem. Oczywiscie nie gderac, tylko wyjaśniać. Moja druga polowa niestety nalezy do introwertykow. W wiekszości przypdaków musi przepracować to sam. Podpowiedzialm mu, że są takie fora i że może spróbowałby pogadać z kimś kto ma podobne doświadczenia. Jutro mamy jechać do naszych przyjaciół w W-wie, gdzie się zatrzymamy. Do południa badania, a w niedzielę wizyta. Ciągle nie wiem na czym stoję, ale się nie poddam. Jeśli trzeba to dotrę sama na Złotą, może mnie ozłoci. Sprawdziłam jest tam też psycholog, choć przed tą wizytą nie uda mi się z nim porozmawiać. Dzisiaj ponownie staraliśmy się rozmawiać. Trudno mówić o postępie, ale nie chcę tracić nadzieji. Napiszę po powrocie. Teraz pędzę spać. Dodatkowe zmęczenie w tym napięciu nic mi nie pomoże.

Trzymajcie kciuki.
napisał/a: destyni 2009-02-14 11:55
Ktoś kiedyś powiedział, że minuta rozmowy jest lepsza niż tydzień walki. Nie twierdzę oczywiście, że w Waszym związku takowa istnieje, ale dobrze by było gdybyście się dogadali. Ja mam taki pomysł - pogadaj z jego najlepszym kumplem i wytłumacz mu o co w tym wszystkim chodzi. Może niech on zasugeruje Twojemu, że też kiedyś mial takie problemy i tez zrobił sobie kiedys badania. Nic nie bolało, wszystko bylo ok i tylko chwilę to zajęło. P.S. Opisz pózniej wizytę w tej klinice, kurlandia, o której wspominalas
napisał/a: tatablog 2009-02-14 15:39
kurlandia, mam tak samo jak Twój facet.

Też jestem introwertykiem i muszę sobie wszystko po swojemu przemyśleć. Często chwilę to trwa i za każdym razem, kiedy później analizuję sytuację okazuje się, że nie było powodu do czekania. Problemem jest właśnie to, że musimy działać szybko, bo czas ucieka.

kurlandia, proponuję tak, powiedz mu dziś po prostu tak:
- słuchaj, jutro jedziemy do Warszawy porozmawiać o naszych szansach zostania rodzicami. Bardzo się denerwuję i wiem, że Ty też. Ja tam jadę. Bardzo potrzebuję, żebyś przy mnie był. bardzo Ciebie potrzebuję.

Podkreśl, jak bardzo jest Ci potrzebny, bo to jest dla Ciebie duży stres i musisz czuć w nim oparcie. Może to pobudzi poczucie jego męskości.

Albo mocniej: przestań się mazać, jesteś mi potrzebny jako facet. Jedziemy razem stawić czoła wyzwaniu. Do boju!

Mam nadzieję, że to pomoże.
Jeśli nie to zawsze zostaje plan B - pojedziesz sama. Tragedii nie będzie a następnym razem na pewno pojedzie.

Powodzenia!
napisał/a: destyni 2009-02-15 09:30
Tatablog myślę, że: "Albo mocniej: przestań się mazać, jesteś mi potrzebny jako facet. Jedziemy razem stawić czoła wyzwaniu. Do boju! " brzmi trochę za mocno jak na introwertyka. Może wcześniej podsunąć mu jakieś informacje o klinice, jakiś link internetowy, tak zeby mial dobry ogląd sytuacji. To nie jest nic strasznego. Powiedz, ze na początku wszystko objaśni lekarz, jak to będzie wyglądac i bez jego zgody nic nie zrobią. Głownie beda to rutynowe badania, jak pobranie krwi, które pewnie musi i tak robić do pracy.
napisał/a: Arek1974 2009-02-16 13:21
Chciałbym napisać kilka wrażeń z mojego "bycia tatą".
Mam dwoje dzieci (córkę 13 - letnią i synka 2,5 - letniego). Za każdym razem narodziny były dla mnie czymś bardzo szczególnym, choć córka była nieplanowana (przynajmniej przeze mnie, jak sie później okazało - to dziecko z mojego 1 małżeństwa), a syn był jak najbardziej "planowany" :)
Ponieważ z córeczką miałem krótki kontakt po narodzinach, to napiszę więcej o synku. Urodził się 6 tyg. za wcześnie i do dziś pamiętam mój strach, kedy po telefonie żony (która jeszcze rano dzwoniła, że wypiszą ja na dugi majowy weekend), że zabierają ja na cesarkę, jechałem do szpitala cały czas mając w głowie myśl, czy z małym będzie wszystko w porządku. Urodził się malutki i drobniutki, oczywiście trafił do inkubatora, ale na szczęście tylko na 2 dni. Okazało się, żę pomimo wcześnictwa wszystkie funkcje życiowe są w porządku i Kajtek (Kajetan) daje sobie swietnie radę. Po tygodniu mama z maluszkiem wrócili do domu. Ale ten tydzień upłynął mi na codziennych kilkugodzinnych wizytach w szpitalu, na malowaniu łóżeczka, szykowaniu pokoju, informowaniu rodziny o stanie zdrowia młodej mamy i synka. Nie mogłem się doczekać, kiedy będziemy wszyscy razem w domu. W duchu obiecałem sobie, że będę na równi z żoną zajmował się dzieckiem, przewijał, dokarmiał, kąpał, wychodził na spacery (miałem już mała wprawę z zajmowania się córką).
A rzeczywistość ? Chyba nie zawiodłem. Nie zawsze słyszałem w nocy, jak Kajtuś płacze, moja żona zresztą wtey brałą go do nas i zasypiał przy piersi. Czasami irytowało mnie, że muszę wstać z łózka i przewinąć szkraba, że znowu trzeba wywiesić pieluchy (szybko przeszliśmy na pampersy), ale chyba najbardziej irytowało mnie, kiedy Kajtek płakał, a ja za żadne skarby nie byłem w stanie dojśc do tego, co mu jest. To bardzo frustrujące, gdy Twoje dziecko płacze a Ty nie wiesz co zrobić, żeby je uspokoić :( Chętnie wychodziłem na spacery. Kąpiel to byłą moja domena.
Teraz Kajtek ma 2,5 roku, jest przekochanym dzieckiem, które potrafi fantastycznie rozładować każdą sytuację swoim dziecinnym "Tatusiu" i wdrapywaniem się na głowę rodziny. Mam mniej cierpliwości, niż moja żona, czasami irytuje mnie, że nie rozumie, o co mi chodzi. Ale z prawdziwą przyjemnością odwoże go codziennie do żłobka, by po 8 godzinach odebrać go i patrzeć, jak wybiega z sami z krzykiem "tata ..." i szeroko uśmiechniętą buzią :) Jak podekscytowany opowiada, z kim i czym się bawił. Jak po przyjściu do domu dzielnie próbuje sam zdjąc z siebie kombinezon i buciki, po czym układa je pieczołowicie na półce i dumny z siebie patrzy na mnie oczekująć pochwały. Jak podaje mi pilota i mówi "Tata, ja chce papi (bajki)" albo staje przed regałem z czekoladkami i patrząc na przemian na mnie i na regał mówi "Proszę" i ma minę taką, jak słynny Kot w butach ze Shreka :)
Bycie tatą to wielka odpowiedzialność i wysiłek. To nie życie usłane różami. Wiele razy miałem chwile zwątpienia i momenty, kiedy siadałęm zrezygnowany myśląc "Ja się do tego nie nadaję". Ale kiedy budzę się rano do pracy i widzę moje dzieci - 13 - letnią córkę, która tak jak ja ma kłopoty, żeby zwlec się rano z łóżka i synka, który leży koło mnie na poduszce i mówi do mnie "Cześc tata" jednocześnie podając mi pilota do TV (bo to czas na poranną dawkę MIni Mini) - życie staje się łatwiejsze i przyjemniejsze.
napisał/a: makowka 2009-02-16 22:42
Witajcie Verble i Tatablog,

Na początku dziękuję wam bardzo za wsparcie. Byliście dla mnie dużą podporą. Ciekawe, że z "obcymi" -choć uważam Was, po naszych konwersacjach, za bliskie mi osoby - dużo łatwiej jest rozmawiać o trudnych sprawach. Wizyta za "NAMI", uff. Udało się, moja druga połowa dała się namówić. O środkach perswazji nie będę się rozwodzić . O umówionej godzinie, w miłej scenerii przyjął nas prof. Łukaszuk. Wiedząc o "NASZYM" nastawieniu na wstępie wizyty wspominałam o tym profesorowi. Okazał bardzo dużo zrozumienia, proponując konsultacje z psychologiem. Później przyszedł czas na obustronne pytania. Moja druga połowa też je miała. Wskazano nam szereg badań, które powinniśmy wykonać, a o ktorych dotychczas w kontekście mojej osoby i naszej pary nie słyszałam. Generalnie bardzo pozytywne wrażenie. Chcemy kontynuować obydwoje wizyty w klinice.