Mężczyzna = gorszy rodzic?

napisał/a: Stranger 2009-10-07 09:44
Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak niesprawiedliwe są stereotypy mówiące o równości (lub właśnie jej braku) względem rodziców dziecka? Kilka przykładów:
1. Rozwód - dziecko pod opiekę z definicji dostaje kobieta. Wyjątki stanowią sytuacje gdy ta jest alkoholiczką, albo jest chora umysłowo.
2. Hospitalizacja - wiedzieliście, że w większości szpitali dziecięcych na noc przy dziecku ma prawo zostać jedynie matka? Szczególnie jest to widoczne w przypadku sytuacji, kiedy dziecko jest przewlekle chore i rodzic normalnie nocuje z dzieckiem kilka nocy z rzędu. Ojciec może zostać ze swoim maluchem wyłącznie w uzasadnionych przypadkach (np. brak matki) i w dodatku wymaga to przenosin dziecka do odrębnej sali, gdzie nie będzie nocujących ze swoimi dziećmi matek (co z reguły jest oczywiście niemożliwe ze względu na obłożenie szpitala).
3. Urlop tacierzyński - w tym temacie na szczęście chyba coś się zmienia. Ale dotychczas przecież matka mogła bez przeszkód brać urlop macierzyński, a potem wychowawczy, a ojciec nie.
4. Nadopiekuńczość - jak mówi się o kobiecie, która poświęca swojemu dziecku dużo czasu, wciąż deklaruje mu miłość, ignoruje przy tym potrzeby męża i stawia go w dalszej perspektywie, to mówi się o niej jako o doskonałej i kochającej matce. Jeśli w podobny sposób zachowuje się mężczyzna, mówi się że darzy swoje dziecko chorym uczuciem i podejrzewa o pedofilię.

Nie denerwuje to Was, ojców? Ja na ten przykład staram się być najlepszym możliwym tatą dla swojej małej Księżniczki, kocham ją przepotwornie i bez wahania oddałbym za nią życie. A mimo to na każdym kroku próbuje mi się udowodnić, że jestem gorszym rodzicem niż mama... Strasznie to wkurzające...

pzd
napisał/a: repcak1 2009-10-07 23:17
Tatą na razie nie jestem, wiec o moich odczuciach się nie mogę wypowiedzieć, ale dodam jeszcze kolejny argument do twojej listy(może niekoniecznie pokazujący, ze ojciec jest tym "gorszym" rodzicem, ale także krzywdzącym ojców w Polsce):

5. Stwierdzenie ojcostwa - jeśli przy narodzinach dziecka matka zadeklaruje, że ojcem dziecka jest kto inny niż ten faktyczny ojciec, to w naszym "cywilizowanym" kraju, nasze "cywilizowane" sądy czasem nawet po przedstawieniu wyników DNA nie zmieniają formalnego ojcostwa na rzecz biologicznego ojca.
napisał/a: sorrow 2009-10-08 09:38
Stranger napisal(a):Strasznie to wkurzające...

Ty na prawdę myślisz o takich rzeczach :)? Czy któryś z tych czterech punktów cię dotknął w praktyce? Przecież te przykłady dotyczą tłumu, społeczeństwa. Nikt nie ułożył ich w związku z twoją jednostką, a raczej wynikiem są tradycji i statystyki. Nie ma powodu, żeby sobie adrenalinę podnosić na zapas :).

Mnie to nie denerwuje wcale, bo (póki co) nie ma wpływu na moje życie, ani na moją miłość do dzieci. Jestem też daleki od zrównywania roli ojca i matki w rodzinie. Statystycznie rzecz biorąc on i ona mają swoje predyspozycje i z pewnością znajdziesz dziedziny, w których ojciec będzie "gorszy" i odwrotnie. Oczywiście jeśli przyjrzysz się jednostkom to spokojnie znajdziesz rodziny, gdzie ojciec lepiej spełnia się w roli matki niż ona sama. Czasem oboje się spełniają w tradycyjnej roli matki :). Prawo nie zmienia się tak szybko jak ludzie. Te, które przytaczasz ciągle jeszcze siedzą jedną nogą w czasach, kiedy ogromna większość matek albo siedziała w domu, albo ich praca była uznawana za "gorszą", a ojcowie to byli od zarabiania pieniędzy i ewentualnie od chodzenia z synem na mecz. To z pewnością będzie się zmieniać, ale powoli.

Stranger napisal(a):Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak niesprawiedliwe są stereotypy mówiące o równości (lub właśnie jej braku) względem rodziców dziecka?

Stereotyp z definicji nie jest sprawiedliwy, bo odnosi się do uśrednionego ogółu. Każda jednostka może się czuć poszkodowana. Spójrz na siebie co kiedyś sam pisałeś: "Statystycznie rzecz ujmując uważam, że kobiety nadal jeżdżą gorzej od mężczyzn.". W takim świecie żyjesz i musisz znaleźć swoje miejsce... ale żeby od razu "strasznie się wkurzać"? :)
napisał/a: Stranger 2009-10-08 10:10
sorrow napisal(a):Ty na prawdę myślisz o takich rzeczach :)? Czy któryś z tych czterech punktów cię dotknął w praktyce? Przecież te przykłady dotyczą tłumu, społeczeństwa.

Otóż wkurzam się właśnie dlatego, że mnie to dotknęło. A w sprawie pobytu z dzieckiem w szpitalu to nawet podjąłem pewną krucjatę :)

sorrow napisal(a):Mnie to nie denerwuje wcale, bo (póki co) nie ma wpływu na moje życie, ani na moją miłość do dzieci.

Bo to naturalne, że najbardziej nawet bzdurne zwyczaje, reguły czy prawa zdają się śmieszne i mało istotne dopóki nie dotkną nas w praktyce.
Pozostaje mi zatem życzyć Ci, żeby nigdy żadna z poruszonych kwestii Cię nie dotknęła.


sorrow napisal(a):Stereotyp z definicji nie jest sprawiedliwy, bo odnosi się do uśrednionego ogółu. Każda jednostka może się czuć poszkodowana. Spójrz na siebie co kiedyś sam pisałeś: "Statystycznie rzecz ujmując uważam, że kobiety nadal jeżdżą gorzej od mężczyzn.". W takim świecie żyjesz i musisz znaleźć swoje miejsce... ale żeby od razu "strasznie się wkurzać"? :)

Myślę, że to kwestia stosunku do danego stereotypu. Jest tak jak zauważyłeś. Dopóki jakaś baba nie rozbije Twojego ukochanego samochodu, albo jakiś durny sąd nie odbierze Ci dziecka, dopóty te wszystkie dziwactwa nie budzą żadnych emocji.

pzd
napisał/a: piotr-krzyworaczka 2009-10-14 21:10
A ja raczej nie odczuwam tego, iżby ktoś strasznie nie doceniał Ojca jako rodzica.

To wszystko prawda, co napisano w punktach, ale moim zdaniem nie przekłada się to aż tak na sytuacje w naszym codziennym życiu.
Ja nawet się spotkałem z oznakami docenienia - że ojciec tak potrafi dbać o dziecko ( też mam córkę 6,5 roku)
A to że kobieta-matka jest faworyzowana we wszelkiego rodzaju przepisach i ustawach to chyba normalne, no bo w końcu to ona jest matką.
napisał/a: joanka231 2009-10-16 08:53
a moj maz moge powiedziec jest lepszym tata niz ja mama. ma do malotki lepszepodejscie i lepsze wyczucie jej potrzeb
napisał/a: nawiedzony 2009-10-19 22:50
I wiekszosc z nas ma lepsze podejscie do dziecka,zwlaszcza corek,przynajmniej ci faceci ktorzy chca,lub musza a po pewnym czasie i chca byc ojcami.Moim zdaniem wiekszosc kobiet w zupelnosci nie nadaja sie do wychowywania dzieci.Przykre,ale chyba prawdziwe...Nie sa w stanie narzucac konsekwentnie regul,nie egzekwuja kar,ktore czesto sa jedynym rozwiazaniem problemow wychowawczych.Maja zbyt miekkie serce...Zreszta te pracujace,coraz czesciej nawet nie maja czasu i sil byc matkami,no chybaze udaja(zdrady i przemeczenie).Praca+wychwanie dziecka-to przerasta dzisiejsze kobiety...
napisał/a: sorrow 2009-10-19 23:17
Myślę nad tym co napisałeś i jestem trochę zaskoczony. Nigdy nie myślałem o własnej rodzinie w kontekście "narzucania reguł" i "egzekwowania kar". Jeśli to miałyby być wyznaczniki dobrego wychowywania dzieci, to moje są "nie wychowane" :). Owszem... mamy reguły, ale nie są narzucane... mamy też i kary, ale nie są "jedynym rozwiązaniem problemów wychowawczych". Wydaje mi się też, że niesprawiedliwie potraktowałeś kobiety. Piszesz, że praca+wychowywanie przerasta kobiety... a co dopiero mężczyzn? Może dlatego takie podejście do córek mają, bo są tatusiami czasu wolnego, a kobiety są matkami całego dnia? No, a odnośnie zdrad, to już w ogóle nie wiem o co chodzi i skąd nawiązywanie do tego akurat w tym temacie.
napisał/a: jente8 2009-10-19 23:22
nawiedzony napisal(a):Zreszta te pracujace,coraz czesciej nawet nie maja czasu i sil byc matkami

A pracujący ojcowie oczywiście mają mnóstwo czasu na "bycie ojcami"...

nawiedzony napisal(a):Praca+wychwanie dziecka-to przerasta dzisiejsze kobiety...

Skoro tak, to dokładnie to samo możnaby powiedzieć o mężczyznach, bo i dlaczego nie?
Jednak ja tak nie uważam, ani jeśli chodzi o kobiety, ani o mężczyzn.
napisał/a: nawiedzony 2009-10-19 23:51
Zgoda,pare wyrazow niefortunnie tu wstawilem,jak te narzucanie regul-powinno byc ustalanie...egzekwowanie kar-mialem tu na mysli glownie to,ze kobiety zazwyczaj lagodza kare(za konkretne przewinienie dziecka,a nie byle co)albo staraja sie nawet pomoc dziecku,zatajajac wspolnie cale zdarzenie,za ktore wiadomo co spotkaloby nasze dziecko...
Jesli chodzi o przerastanie,to kiedyc nawet pracujace kobiety znacznie lepiej sobie radzily z wychowywaniem,nawet kilkorga dzieci niz te dzisiejsze.Z kolei dla mezczyzn te przerastanie to byla od zawsze NORMA.Do niedawna niemal zaden mezczyzna nie zajmowal sie malutkimi dziecmi w ogole.Dopiero kiedy pociecha zaczynala mowic,to taki facet w ogole zaczynal interesowac sie losami dziecka,a i to nie zawsze.Moje stwierdzenie wyniklo z tego,ze podazamy z przeciwnych biegunow i juz sie spotkalismy mniej wiecej po srodku(mowa o poswiecaniu czasu i ogolnym wychowywaniu dziecka),a wyglada ze niedlugo calkowicie sie miniemy(mowa oczywiscie o tych ktorzy chca wychowywac i pracuja,a nie leniach siedzacych w domu z wygody i dla zabicia czasu zajmujacych sie potomstwem).Stad chyba taki moj osad,ze kobiety sobie nie radza.
Zdrady wmieszalem nieswiadomie(ulubiony temat),majac jednak na mysli te dluga prace,jaka wykonuja kobiety.Chodzilo mi o to,ze bardzo czesto w dzisiejszych czasach pracuja po 8 godzin,mowia ze po 10,a wracaja po 12...gdzies po drodze ten czas pracy im sie wydluza,stad ta glupia sugestia, za ktora przepraszam,bo dla niektorych moze byc krzywdzaca.
napisał/a: Tigana 2009-11-16 19:28
nawiedzony, czytam i tak sobie myślę, ze straszny z ciebie szowinista. Skoro uważasz, że kobieta na macierzyńskim z malutkim dzieckiem jest "leniem", skoro oburza Cię to, że kobieta po pracy też czasami chce z kimś pogadać czy iść na aerobik zamiast w te pędy gnać do domu, żeby mężusiowi ugotować obiadek...

Kobiety radzą sobie doskonale, biorąc pod uwagę , jak wiele rzeczy je teraz przytłacza. To kobeta musi zostawić pracę, żeby być z dzieciątkiem w domu,to ona potem załatwia żłobek, jeżeli chce szybko do tej pracy wrócić, i zazwyczaj dostaje piętno "złej" matk, bo jak mogła oddać takei maleństwo? A z kolei jak zostanie w domu przez kolejne dwa lata, to nieraz słyszy od męża przykre uwagi, że nic do domu nie wnosi, bo nie zarabia...

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, to stara prawda. Możesz sie z tym zgodzić albo nie, ale to kobieta nosi dziecko pod sercem, a po urodzeniu przez pierwszy rok jest dla niego praktycznie całym światem I tego nie da sie zmienić.
napisał/a: nawiedzony 2009-11-16 22:56
Gdzie ja tu pisalem o kobietach na macierzynskim?Tu chodzilo o wychowywanie dzieci,czyli raczej juz starszych,powiedzmy od roku do nawet 10 lat i dalej tez,ale glownie o ten przedzial.
Nikt nie wymaga,by kobieta gotowal codziennie obiadek dla meza,zwlaszcza po pracy,chociaz kiedy tak bylo(sobie i dziecku zreszta rowniez).Chodzi mi o to,ze bardzo czesto dzisiejsze matki pomimo dlugiego czasu pracy,a co za tym idzie nie widzeniu sie z dzieckiem,wcale sie do niego nie spiesza,czyli chyba nawet nie tesknia za swoim "kochanym dzidziusiem",skoro maja inne rozrywki w glowie.
Zlobek,czy przedszkole zalatwiaja zarowno zony jak i mezowie.Wcale nie uwazam,ze to jakas specjalna domena pan,a juz na pewno nie jakis wielki problem.Zreszta ja juz mam ustalone,ze jak corka pojdzie do szkoly,to wszelkie wizyty w szkole bede robil ja,a nie zona,bo nie dopuszcze,by jakas znerwicowana pani nauczycielka wyzywala sie na moim dziecku,w dodatku z latwoscia zakrzykujac mamusie.
Piszesz,ze pierwszy rok dziecko jest calym swiatem dla mamusi,bo bylo noszone pod sercem(taka jest natura przeciez)...A co pozniej? Z obserwcji otoczenia(mieszkam w mlodym blokowisku) i swojej rodziny,oraz wlasnych doswiadczen widze,ze coraz czesciej wyzwolone mamusie(nie tylo 20 letnie,ale rozniez,a moze przede wszystkim po 30-ce) olewaja swoje matczyne obowiazki,lub ograniczaja je w najlepszym przypadku do minimum...Zycie stanelo na glowie...
P.S.Chybaze chodzilo Ci o to ze matka jest calym swiatem przez pierwszy rok dla dziecka...Jesli tak,to zapewniam Cie,ze u nas bylo inaczej.To ja bardziej zmagalem sie z kolka,zabkowaniem,a w drugim polroczu znacznie wiecej czasu spedzalem z dzieckiem czas samotnie.Mnie nie bylo raptem po ok 6 godz na dobe(praca).Pozostaly czas to ja sie zmagalem conajmniej w takim samym stopniu,a czesto i wiekszym z codziennymi trudami pierszego roku dziecka.Teraz ona ma 2 lata i jest juz niemal tylko moja,a wcale tego nie chcialem,nie wymagam i tym bardziej do tego nie daze...Tak ulozylo sie jej zycie i tak kieruje widocznie jej instykt i intelekt,ze to ja jestem na pierwszym miejscu,a nie mamusia.Zreszta tak bylo u niej od poczatku,jakby chciala mnie do siebie przekonac (bo ona nie byla moim marzeniem(jako dziecko w ogole,a nie jej plec) moze to czula-nie wiem).I chyba jej sie to udalo,bo jest moim jedynym prawdziwym i najwiekszym skarbem...